Tyle was tu było

1692

sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział szósty-Amortencja

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział szósty

Amortencja

Cała czwórka udała się pod klasę, w której odbywały się lekcje Obrony przed czarną magią. Jako pierwsi weszli do klasy i usiedli w drugim rzędzie od biurka nauczyciela.
   Po pięciu minutach w klasie byli już wszyscy uczniowie i profesor Prewett zamknął drzwi.
-Witajcie moi drodzy.-powiedział ochoczo- Jesteście ostatnią klasą a ze względu na okoliczności jesteście już na bardzo zaawansowanym poziomie. Wielu z was brało udział w bitwie o Hogwart i zetknęło się z potężnymi urokami. Na początek chciałbym sprawdzić waszą wiedzę o obronie przed czarno-magicznymi stworzeniami. 
Profesor zadawał im po kolei pytania dotyczące obrony przed boginami, wilkołakami czy dementorami. Hermiona powstrzymywała się od udzielenia odpowiedzi kiedy ktoś rozmyślał nad pytaniem zadanym mu przez nauczyciela. Gdy doszedł do niej zapyta:
- W jaki sposób obronić się przed olbrzymami?
- Olbrzymy mają bardzo mocną skórę, przez którą nie przedostaje się prawie żadne zaklęcie. Warto jednak zmylić go używając zaklęcia confringo.

Kiedy skończył przeszli do ćwiczenia zaklęć niewerbalnych. Prawie nikomu to nie wychodziło.
Harry nigdy nie potrafił opanować tej sztuki. Zaklęcia bez słów, których używał były znacznie słabsze. Większość klasy po prostu szeptała zaklęcia, ale z marnym skutkiem
Hermiona jakoś dawała sobie radę. Najbardziej jednak zadziwił Draco Malfoy. Wszyscy byli pod wrażeniem jego zaklęć, całkowicie niewerbalnych. 
-Proszę, proszę.-powiedział uratowany profesor.- Rośnie nam mały niewerbalny mistrz. Dziesięć punktów dla Slytherinu!
***

Profesor Prewett zarządził ćwiczenie zaklęć niewerbalnych. Klasa zaczęła ćwiczyć.
Ślizgon patrzył na marne wypociny Pottera z widocznym rozbawieniem. W klasie słychać było ciche pomruki. Jedynie Granger jakoś dawała sobie radę. Twarz miała skupioną. Jej zaklęcia były bardzo dobre ale widać było, że musiała w to włożyć dużo wysiłku. 
Uśmiechnął się pod nosem. Bardzo dobrze władał zaklęciami niewerbalnymi. Był w tym naprawdę świetny. Bez trudu rzucał uroki, które były bardzo precyzyjne.
-Proszę, proszę.-powiedział uratowany profesor.- Rośnie nam mały niewerbalny mistrz. Dziesięć punktów dla Slytherinu!
Cała klasa się na niego patrzyła. Ruda Weasley trochę podejrzliwie, jej brat z dziwnym otępieniem, Potter trochę zmartwiony, z lekką zazdrością i ona.
Hermiona Granger patrzyła się na niego z zaciekawieniem, usta miała ściągnięte pewnie dlatego, że to nie ona okazała się najlepsza i czy to możliwe? Z lekkim podziwem. 

***

Hermiona, Harry, Ron i Ginny stali w kącie przed salą eliksirów. Wszyscy byli nachmurzeni, zwłaszcza dziewczyny.
-Nie wiedziałam, że Malfoy jest taki dobry w zaklęciach niewerbalnych.-powiedziała Hermiona patrząc na stojącego w oddali ślizgona nad ramieniem rudej przyjaciółki.
-Ja też.-zaczęła Ginny.-Myślałam , że jest kompletnym palantem.- Ginny poruszyła się i Hermiona zobaczyła, że Malfoy patrzy w ich stronę.
-Pewnie nauczył się tego od tych swoich koleżków-śmierciożerców.- burknął Ron.
-Pewnie tak.-powiedziała szatynka i popatrzyła smutno na blondyna.

***

-No, Smoku nieźle się popisałeś.-powiedział Blaise
Malfoy mimo woli uśmiechnął się. Okazał się najlepszy. Lepszy nawet od Hermiony Granger.
-Widziałeś minę Granger?- zaśmiał się Zabini.-Zobacz tam stoi. Nadal jest wkurzona-powiedział Blaise wskazując głową drugi koniec korytarza.
Draco spojrzał w tamtą stronę.
Stała tam razem ze swoimi przyjaciółmi.
Weasley właśnie coś powiedział i ona spojrzała się na niego.
I w oczach miała smutek.


***

Profesor Slughorn otworzył drzwi i wpuścił ich do klasy. Hermiona ze smutkiem skierowała się nie do stolika, przy którym warzyła z Ginny wczoraj eliksir, tylko do ostatniego rzędu- tam gdzie zawsze siedział Malfoy.
Usiadła jak najbliżej krawędzi stolika. Po chwili dołączył do niej Draco. Usiadł na krześle jednak nie osunął się na drugi koniec tylko siedział jakby miał koło siebie swojego najlepszego przyjaciela Blaise'a.
Usłyszała jak kilka ławek przed nią Blaise przysiada się do Ginny i mówi:
-Cześć Wiewiórko.- Ginny spłonęła rumieńcem i przesunęła się tak, że prawie spadła z krzesła.
,,Trzymaj się Ginny"-pomyślała w duchu Hermiona.
-Dzisiaj uwarzycie mi amortencję. Ktoś powie mi coś na ten temat?
Hermiona milczała. Wiedziała co to za eliksir. Amortencja-najsilniejszy miłosny eliksir jaki istnieje. I ona ma go ważyć z MALFOYEM!
-Panno Granger? Może pani?- zapytał Slughorn.-No dobrze, jeśli pani nie...
Hermiona nie mogła do tego dopuścić. Ona zawsze zna odpowiedź.
-Amortencja to najsilniejszy eliksir miłosny.-przerwała mu dziewczyna w ostatniej chwili.- Czy jest udany można określić po charakterystycznych spiralach dymnych i woni czegoś co się lubi.
-Oczywiście, oczywiście.-kiwał głową profesor- Pięć punktów dla Gryffindoru! A więc zaczynamy!
Hermiona wstała by wziąć z półki składniki. Podeszła też tam Ginny.
-Hermiona!- zaczęła przejętym szeptem.- Jak ja mam ważyć amortencję z NIM?
-A co ja mam powiedzieć Ginny? Robię ten eliksir z Malfoyem!
-Ale on przynajmniej nie nazywa cię gorącą kocicą!-jęknęła Ginny.
-Cooo?
-No właśnie. Lepiej żeby Harry tego nie usłyszał bo jeszcze dziś zabije Blaisa!
Ginny chwyciła szybko składniki i podeszła do swojego kociołka. Stanęła najdalej od Zabiniego jak się tylko dało.
Hermiona wzięła potrzebne ingrediencje i gdy wróciła do stolika zobaczyła, że Malfoy czyta jakiś mały zwitek papieru. Był to pewnie liścik od Blaise'a.
Gdy skończył wybuchnął śmiechem.
-Z czego rżysz Malfoy?-spytała zdenerwowana gryfonka.-Mógłbyś cały czas być niewerbalny.
Draco podniósł głowę i zobaczył, że dziewczyna pochyla się już nad kociołkiem.
-Czekaj! Mamy robić to razem.- powiedział i zaraz podszedł do kociołka i przyjrzał się instrukcjom.- W końcu to wywar miłości.
Za tę słowa oberwał ciężkim podręcznikiem w głowę.
-Ał!-krzyknął rozcierając czoło.
-Co tam się dzieje?- usłyszeli głos Slughorna
-Nic.- powiedziała Hermiona próbując opanować wybuch śmiechu.-Malfoy oparzył się o brzeg kociołka.

Dalej pracowali w ciszy. Czasami dane było im usłyszeć Ginny wydzierającą się na Blaisa.
Po dodaniu ostatniego składnika Hermiona ujrzała dym układający się w spirale.
-Choć tu Malfoy. Musimy się upewnić czy eliksir jest całkowicie poprawny.
Odgarnęła włosy i nachyliła się nad kociołkiem by powąchać płyn.
Skoszona trawa, czysty pergamin, zapach biblioteki i coś jeszcze... coś czego nie mogła zidentyfikować.
Malfoy też nachylił się nad kociołkiem.
Zapach ogrodu Malfoyów, Ognista Whiskey i ... lawenda.

-Pierwszorzędny!- zawołał profesor Slughorn nad kociołkiem Hermiony i Draco.
- Profesorze, czy skoro Malfoy uwarzył poprawnie ten eliksir, to mogłabym już wrócić na swoje miejsce.
-Nie. Chciałbym żeby pracowała pani z panem Malfoyem do końca roku. Ma pani na niego dobry wpływ. Jako pracę domową przeczytacie w podręczniku rozdział dotyczący dzisiejszej lekcji.-powiedział wesoło Slughorn.
_________________________________________________________________________________
To już szósty rozdział. Mam nadzieję, że spodobał wam się i ktoś uśmiechnął się dzięki niemu. Wyjeżdżam na dwa tygodnie za granicę więc rozdziały będą pojawiać się może raz na tydzień. Będę bowiem musiała napisać je jeszcze przed wyjazdem.Bardzo proszę  o pozostawienie komentarza☺
LD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz