Dramione-Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.
Rozdział pierwszy
Spotkanie na Pokątnej
Dwie śpiące dziewczyny obudziło nagle skrobanie w szybę. Jedna z nich wstała odgarniając ręką z twarzy burzę jasno-brązowych loków. Otworzyła okno i do pokoju wpadły dwie sowy płomykówki. Do pokoju wlało się jasne słoneczne światło- było koło południa. Sówki upuściły dwie pokryte zielonym atramentem koperty na jej wyciągniętą dłoń i odleciały z powrotem.
- Trzymaj Ginny. Ten jest dla ciebie.- powiedziała Hermiona rzucając w stronę Rudej jeden list. Sama zaczęła otwierać swój który był trochę cięższy od tego zaadresowanego do jej przyjaciółki. Gdy tylko otworzyła kopertę wypadło z niej coś błyszczącego i wylądowało na podłodze. Dziewczyna schyliła się by podnieść ów przedmiot i gdy zobaczyła co to jest aż oniemiała z wrażenia.
Srebrna, z pozłacanym lwem Gyffindoru, z małym rubinem w oku. W jej dłoniach była teraz odznaka prefekta, prefekta naczelnego. Po dokładnym obejrzeniu odznaki położyła ją ostrożnie na łóżku- tak jakby błyszczący przedmiot miał zaraz pęknąć jej w dłoniach. Zaczeła czytać list napisany wąskim starannym pismem.
Droga Panno Granger!
Z przyjemnością pragnę poinformować, że ci, którzy z powodu wojny nie ukończyli edukacji w Hogwarcie, mają możliwość dokończyć ostatni rok i zdać OWT-my. Ze względu na pani szczególne osiagnięcia i gorliwość w obronie Hogwartu chciała bym nadać pani tytuł prefekta naczelnego.
Miłych wakacji,
Srebrna, z pozłacanym lwem Gyffindoru, z małym rubinem w oku. W jej dłoniach była teraz odznaka prefekta, prefekta naczelnego. Po dokładnym obejrzeniu odznaki położyła ją ostrożnie na łóżku- tak jakby błyszczący przedmiot miał zaraz pęknąć jej w dłoniach. Zaczeła czytać list napisany wąskim starannym pismem.
Droga Panno Granger!
Z przyjemnością pragnę poinformować, że ci, którzy z powodu wojny nie ukończyli edukacji w Hogwarcie, mają możliwość dokończyć ostatni rok i zdać OWT-my. Ze względu na pani szczególne osiagnięcia i gorliwość w obronie Hogwartu chciała bym nadać pani tytuł prefekta naczelnego.
Miłych wakacji,
Minerva McGonagal- dyrektor szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie.
Na kolejnym kawałku pergaminu widniała lista podręczników i przyborów szkolnych, potrzebnych na ostatnim roku. Uśmiechnęła się pod nosem. Większość tytułów była znajoma bo Hermiona już je przeczytała.
-Wow, Miona!Gratulację! - zawołała Ginny, która podniosła odznakę z jej łóżka.- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Teraz będziemy w jednej klasie!- zawołał Ruda po czym wskoczyła na łóżko i zaczęła dziki taniec radości.
- Chodźmy do chłopaków. Oni na pewno też je dostali.- dziewczyny wyszły na korytarz i zaczęły wspinać się po rozklekotanych stopniach Nory. Zapukały do ich pokoju i po chwili w drzwiach stanął zaspany Harry. Włosy miał w nieładzie a okulary przekrzywione.
-Cześć dziewczyny.-powiedział ziewając
-Hej Harry!Dostaliście listy?-spytała uradowana Hermiona. Chłopak zmarszczył czoło i spojrzał na nią pytająco.
- Listy? Jakie listy? Wybacz Hermiono... wczoraj sporo wypiliśmy... zaraz spytam się Rona.
Było to prawdą. Na imprezie urodzinowej Harry' ego bawili się na całego prawie do świtu. Hermiona z własnego rozsądku, a Ginny z powodu czujnego oka Pani Weasley położyły się wcześnie i nie piły za dużo alkoholu.
Dziewczyny weszły za Harrym do pokoju. W łóżku cały czas leżał Ron tuląc do siebie wielką łyżkę do sosów. Nad jego głową- tam gdzie było okno dwie sowy poruszały bezgłośnie ustami. Hermiona od razu rozpoznała skutki zaklęcia uciszającego silencio.
Harry poszedł wpuścić sowy do pokoju a Ginny próbowała obudzić Rona. Chciała wyrwać mu łyżkę ale Ro trzymał ją niczym diabelskie sidła.
-Choć Ginny. Jak się pospieszymy to może uda nam się ominąć największe tłumy.
- Chodźmy do chłopaków. Oni na pewno też je dostali.- dziewczyny wyszły na korytarz i zaczęły wspinać się po rozklekotanych stopniach Nory. Zapukały do ich pokoju i po chwili w drzwiach stanął zaspany Harry. Włosy miał w nieładzie a okulary przekrzywione.
-Cześć dziewczyny.-powiedział ziewając
-Hej Harry!Dostaliście listy?-spytała uradowana Hermiona. Chłopak zmarszczył czoło i spojrzał na nią pytająco.
- Listy? Jakie listy? Wybacz Hermiono... wczoraj sporo wypiliśmy... zaraz spytam się Rona.
Było to prawdą. Na imprezie urodzinowej Harry' ego bawili się na całego prawie do świtu. Hermiona z własnego rozsądku, a Ginny z powodu czujnego oka Pani Weasley położyły się wcześnie i nie piły za dużo alkoholu.
Dziewczyny weszły za Harrym do pokoju. W łóżku cały czas leżał Ron tuląc do siebie wielką łyżkę do sosów. Nad jego głową- tam gdzie było okno dwie sowy poruszały bezgłośnie ustami. Hermiona od razu rozpoznała skutki zaklęcia uciszającego silencio.
Harry poszedł wpuścić sowy do pokoju a Ginny próbowała obudzić Rona. Chciała wyrwać mu łyżkę ale Ro trzymał ją niczym diabelskie sidła.
-Choć Ginny. Jak się pospieszymy to może uda nam się ominąć największe tłumy.
***

Ustalili, żę Hermiona i Ginny pójdą przodem i kupią potrzebne rzeczy , a gdy tylko chłopaki się ogarną dołączą do nich i razem odwiedzą sklep George'a. Dziewczyny teleportowały się do Dziurawego Kotła i po chwili znalazły się już na ulicy Pokątnej. Postanowiły, że najpierw udadzą się do Madame Malkin by kupić sobie nowe szaty szkolne. Pani Malkin dobierała rozmiar indywidualnie do każdego klienta. Gdy zapłaciły za zakupy Hermiona upchała je do swojej wysadzanej koralikami torebki.
Na ulicy było już o wiele więcej ludzi. Hermiona z Ginny pobiegły do księgarni ,,Esy i Floresy". W środku było bardzo tłoczno. Gdy przecisnęły się do odpowiedzniego regału z podręcznikami były obie rozczochrane. Z ich cudownych warkoczy nie pozostało nic. Ku ich niezadowoleniu podręczniki dla ostatniej klasy znajdowały się na najbliższej półce i były zmuszone użyć zaklęcia przywołującego. Po skompletowaniu całej listy podręczników i zakupieniu przez Hermionę kilku dodatkowych lektur udały się do lodziarni Floriana Forteski. Zjadły wielkie desery lodowe. Od momentu gdy opóściły norę minęły już prawie trzy godziny.
-Powinni już być- powiedziała Ginny spoglądając na zegarek. Może wysłać do nich sowę.
To Hermionie o czymś przypomniało.
- Nie, Ginny. Na pewnon zaraz tu będą. Poczekaj tu na nich. Ja muszę kupić sobie nowe pióro i kałamarz. - Ruda spojrzała na nią niepewnie. Wszystkim trudno było odzwyczaić się od tych wszystkich zasad ostrożności. Jeszcze kilka miesięcy temu samotna wędrówka nie wchodziła w grę.- Oj, Ginny! Czyżbyś wątpiła w moje umiejętności? Dobrze wiesz, że sobie poradzę.
Ginny stwierdziła, że za bardzo dramatyzuje. Jej przyjaciółka dałaby sobie radę ze wszystkim. Pokiwała głową i zobaczyła, że Hermiona oddala się w stronę jednej z bocznych uliczek odchodzących od Pokątnej.
Hermiona po kilku minutach wychodziła ze sklepu wkładając do torebki nowo zakupione białe pióro. Miała nadzieję, że Harry i Ron dołączyli już do Ginny. Szła pustą uliczką będącą skrótem do części Pokątnej, w której mieściły się Magiczne Dowcipy Weasley'ów. Już skręcała gdy spostrzegła, że się z czymś zderzyła. Był to jakiś mężczyzna ponieważ był wyższy i silniejszy bo tylko lekko zachwiał się a nie tak jak ona przewrócił.
- Och...przepraszam- usłyszała znajomy skądś głos. Spięła się cała bo nie kojarzył jej się z niczym dobrym. Był jednak trochę inny niż zwykle, może z powodu słów, które usłyszała od niego pierwszy raz i tonu jakim to powiedział. Uniosła głowę. Najpierw ujrzała wyciągniętą w jej kierunku dłoń a potem gdy zadarła podbródek jeszcze wyżej twarz osoby, do której owa dłoń należała.
-Malfoy...- syknęła ostro.
-Granger...- powiedział. Znowu zdziwił ją jej ton. Było w nim było słychać zdziwienie a nawet żal.
- Schowaj lepiej rękę, jeśli nie chcesz pobrudzić się szlamem.- powiedziała patrząc w jego stalowo-szare oczy. Ku jej zdziwieniu nie cofnął ręki.
- Zrobiłem rzeczy, które sprawiły, że moja krew jest teraz setki razy gorsza od twjojej.
Hermionę zamurowało .
Malfoy.
Draco Malfoy.
Ten Draco Malfoy.
On tak po prostu mówi o sobie coś złego.
I jeszcze dodaje, że jest od niej gorszy. Od NIEJ.
- Czy ja się przesłyszłam? Świetny żart Malfoy.- powiedziała. Jej głos nie był już jednak tak ostry.
- To nie jest żart Granger. Ja po prostu oferuję ci pomoc.- zamilkł na chwilę- I chcę przeprosić...
Hermiona zamrugała oczmi by upewnić się, że ten kto tam stoi to naprawdę Draco Malfoy.
- Nie wiem co ci się stało Malfoy- zaczęła i ignorując jego rękę wstała tak , że teraz ich oczy były prawie na tej samej wysokości.- Ale zapamiętaj , że nie wystarczą słowa, liczą się czyny. A ja wcale nie wiem czy chcę ci wybaczyć.- powiedziała i ruszyła dalej uliczką zostawiając Dracona z miną jakby przed chwilą dostał tłuczkiem prosto w twarz. Nie wiedziała jednak, że po chwili uśmiechnął się lekko do siebie. Bolało ale złoty znicz jest coraz bliżej.
-Powinni już być- powiedziała Ginny spoglądając na zegarek. Może wysłać do nich sowę.
To Hermionie o czymś przypomniało.
- Nie, Ginny. Na pewnon zaraz tu będą. Poczekaj tu na nich. Ja muszę kupić sobie nowe pióro i kałamarz. - Ruda spojrzała na nią niepewnie. Wszystkim trudno było odzwyczaić się od tych wszystkich zasad ostrożności. Jeszcze kilka miesięcy temu samotna wędrówka nie wchodziła w grę.- Oj, Ginny! Czyżbyś wątpiła w moje umiejętności? Dobrze wiesz, że sobie poradzę.
Ginny stwierdziła, że za bardzo dramatyzuje. Jej przyjaciółka dałaby sobie radę ze wszystkim. Pokiwała głową i zobaczyła, że Hermiona oddala się w stronę jednej z bocznych uliczek odchodzących od Pokątnej.
Hermiona po kilku minutach wychodziła ze sklepu wkładając do torebki nowo zakupione białe pióro. Miała nadzieję, że Harry i Ron dołączyli już do Ginny. Szła pustą uliczką będącą skrótem do części Pokątnej, w której mieściły się Magiczne Dowcipy Weasley'ów. Już skręcała gdy spostrzegła, że się z czymś zderzyła. Był to jakiś mężczyzna ponieważ był wyższy i silniejszy bo tylko lekko zachwiał się a nie tak jak ona przewrócił.
- Och...przepraszam- usłyszała znajomy skądś głos. Spięła się cała bo nie kojarzył jej się z niczym dobrym. Był jednak trochę inny niż zwykle, może z powodu słów, które usłyszała od niego pierwszy raz i tonu jakim to powiedział. Uniosła głowę. Najpierw ujrzała wyciągniętą w jej kierunku dłoń a potem gdy zadarła podbródek jeszcze wyżej twarz osoby, do której owa dłoń należała.
-Malfoy...- syknęła ostro.
-Granger...- powiedział. Znowu zdziwił ją jej ton. Było w nim było słychać zdziwienie a nawet żal.
- Schowaj lepiej rękę, jeśli nie chcesz pobrudzić się szlamem.- powiedziała patrząc w jego stalowo-szare oczy. Ku jej zdziwieniu nie cofnął ręki.
- Zrobiłem rzeczy, które sprawiły, że moja krew jest teraz setki razy gorsza od twjojej.
Hermionę zamurowało .
Malfoy.
Draco Malfoy.
Ten Draco Malfoy.
On tak po prostu mówi o sobie coś złego.
I jeszcze dodaje, że jest od niej gorszy. Od NIEJ.
- Czy ja się przesłyszłam? Świetny żart Malfoy.- powiedziała. Jej głos nie był już jednak tak ostry.
- To nie jest żart Granger. Ja po prostu oferuję ci pomoc.- zamilkł na chwilę- I chcę przeprosić...
Hermiona zamrugała oczmi by upewnić się, że ten kto tam stoi to naprawdę Draco Malfoy.
- Nie wiem co ci się stało Malfoy- zaczęła i ignorując jego rękę wstała tak , że teraz ich oczy były prawie na tej samej wysokości.- Ale zapamiętaj , że nie wystarczą słowa, liczą się czyny. A ja wcale nie wiem czy chcę ci wybaczyć.- powiedziała i ruszyła dalej uliczką zostawiając Dracona z miną jakby przed chwilą dostał tłuczkiem prosto w twarz. Nie wiedziała jednak, że po chwili uśmiechnął się lekko do siebie. Bolało ale złoty znicz jest coraz bliżej.
***
Wyszła właśnie na główną alejkę pokątnej. Miała wrażenie jakby to co się przed chwilą stało było tylko jakimś dziwnym snem. Jej największy wróg tak po prostu chciał jej pomóc i ją przeprosić. Nie nazwał jej szlamą, nie obraził. Nie rzucił w nią jakimś złowrogim zaklęciem. Skierowała się w stronę sklepu Weasley'ów . Weszła do lokalu i zauważyła siedzącego przy ladzie rudego bliźniaka.
-Są już tutaj Harry, Ron i Ginny?
- Nie, ale dostałem od Ginny patronusa, że coś ich na chwilę zatrzymało.
- Dzięki George.- powiedziała i wybiegła na zewnątrz. Zaczęła biec w stronę lodziarni- ostatniego miejsca w, którym widziała Ginny. Widziała już z daleka lodziarnię. Wokół zebrał się duży tłum. Przecisnęła się przez duży tłum. Aż krzyknęła.
Przy jednym ze stolików leżał na ziemi Blaise Zabini, a kilka metrów dalej Harry i Ginny powstrzymywali Rona przed rzuceniem się na chłopaka.
- Ron?! Co się tutaj stało?- spytała Hermiona podbiegając do rudego. Uspokoił się trochę ale nie przestawał się wyrywać.
- On... On... ten skończony dupek Zabini dowalał się do mojej siostry!- krzyknął Ron patrząc na leżącego chłopaka z rządzą mordu w oczach.
- Ron! My tylko rozmawialiśmy!- zawołała Ginny.
- A o czym ty z NIM mogłaś rozmawiać? Przecież to śmierciożerca!
- Jak widać nie siedzi w Azkabanie. A to znaczy, że się zmienił i nie robił tego z własnej woli!- krzyknęła Ginny teraz równie czerwona na twarzy jak jej brat.
Hermiona podeszła do Zabiniego. Blaise powoli podnosił się z ziemi trzymając rękoma krwawiący nos. Spojrzał trochę nieufnie na dziewczynę.
Hermiona uklękła przy nim i zaczęła szeptać zaklęcia uzdrawiające. Po chwili na twarzy Zabiniego nie było już krwi in opuchlizny.
Dziewczyna wiedziała, że Ron jest bardzo porywczy, a Ginny jest rozsądna. Nie broniła by Zabiniego gdyby ten miał złe intencje. Przypomniało jej się dzisiejsze spotkanie z Malfoyem. Czyżby Zabini miał podobne zamiary. O wiele łatwiej było jej uwierzyć w nagłą przemianę Zabiniego niż Malfoya. Chłopak nie poniżał jej aż tak często jak jego najlepszy przyjaciel i pomimo, że był śmierciożercą nie był bardzo aktywny w swojej służbie.
Zabini dotykał swojego nowo naprawionego nosa by upewnić się , że wszystko jest w porządku.
-Dzięki Granger.-mruknął uśmiechając się do niej blado.- Zajmij się lepiej Weasleyem.- wskazał głową na Rona, który wydzierał się teraz na swoją siostrę.
-A ty Malfoyem. Chyba coś jest z nim nie w porządku. - powiedziała Hermiona.
-Spotkałaś dziś Dracona?- spytał ale zobaczył, że nie ma już przy nim dziewczyny. Złapała mocno Rona za rękę i razem z przyjaciółmi pociągnęła go w głąb ulicy.
***
Teleportował się do posiadłości Malfoyów. Zapukał do wielkich, mosiężnych drzwi. Otworzyła mu Narcyza. Ostatnio nie działo się z nią dobrze. Potter w swoich zeznaniach uniewinnił ją ale jej męża wtrącono do Azkabanu. Od tego czasu bardzo wychudła i zbladła. Była pogrążona w głębokiej depresji.
- Draco jest u siebie?- spytał ostrożnie panią Malfoy. Kobieta nie odpowiedziała tylko uchyliła szerzej drzwi by wpóścić go do środka. Diabeł ruszył na pierwsze piętro gdzie znajdowała się sypialnia Dracona. Znał rezydencję Malfoyów na pamięć. Od najmłodszych lat byli przyjaciółmi i często spędzali razem wakacje.
Drzwi do pokoju były otwarte. Wszedł do środka. Na łóżku leżał Draco wpatrując się w sufit. Chyba nawet nie zauważyłamią jego obecności.
- Cześć Smoku.- przywitał się rzucając się obok niego na łóżku.
- Kiedy ty się nauczysz pukać, Diable?
- Było otwarte.- odpowiedział Zabini z miną obrażonego dziecka. Potem jednak uśmiechnął się szeroko.- Słyszałem, że spotkałeś Granger.
Draco podniósł się gwałtownie.
- Skąd o tym wiesz?
Blaise zaczął mu po krótce opowiadać co się stało.
- No to było mniej więcej tak... spotkałem małą Weasley na Pokątnej. Była sama. Okazało się , że czeka na Pottera i Wieprzleja. Nawet nie wiesz jak się ucieszyła- Blaise przeszedł na sarkastyczny ton- Aż się chciała na mnie rzucić i wycałować. No i ... przysiadłem się do niej i powiedziałem jak to mi jest głupio i przykro. Przeprosiłem ją.
- Wybaczyla ci?- wszedł mu w słowo Draco. Może udzielił by mu lekcji pod tytułem ,, Jak pozbyć się swojej przeklętej dumy i przekonać innych do siebie".
-Nie dowiedziałem się . Nagle wparował Weasley i Potter i ten rudzielec przywołał mi w nos. Nagle pojawiła się Granger i chciała go jakoś uspokoić. Potem podeszła, naprawiła mi nos - wskazał palcem na nieskazitelnny nos.- No i podziękowałen jej i powiedziałem żeby lepiej zajęła się Weasleyem a ona na to, że ja tobą bo coś z tabą jest nie tak.
- Tak powiedziała?- spytał Draco i lekko posmutniał.
- Co ty zrobiłeś, Smoku?
Draco westchnął.
- Posłuchałem się ciebie. - powiedział. Zobaczył, że przyjaciel nie zrozumiał więc dodał- Przeprosiłem ją.
- No to świetnie. I co ona na to?
- Powiedziała, że same słowa nic nie znaczą a ona nie wie czy chce mi wybaczyć. Pewnie nie potraktowała tego na serio.
- To normalne , stary. Za dużo jej złego zrobiłeś żeby Ci od tak dała czystą kartę.
- powiedział Zabini- swoją drogą to niezła łaska się z niej zrobiła.
-Blaise!
-Ktoś tu jest zazdrosny?
-Wiesz co, Weasley chyba mocno ci przywalił. Idź się leczyć człowieku. - powiedział Malfoy wypychając Zabiniego za drzwi. Usłyszał jeszcze jak jego przyjaciel mówi do siebie.
- Ja tam wiem swoje.- rozległ się trzask teleportacji.
_______________________________________________________________
To mój pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do komentowania. Proszę o szczerą i obiektywną ocenę
. Jeśli masz jakieś rady lub zastrzeżenia -napisz!
LD.
_______________________________________________________________
To mój pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do komentowania. Proszę o szczerą i obiektywną ocenę
LD.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz