Tyle was tu było

sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział szósty-Amortencja

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział szósty

Amortencja

Cała czwórka udała się pod klasę, w której odbywały się lekcje Obrony przed czarną magią. Jako pierwsi weszli do klasy i usiedli w drugim rzędzie od biurka nauczyciela.
   Po pięciu minutach w klasie byli już wszyscy uczniowie i profesor Prewett zamknął drzwi.
-Witajcie moi drodzy.-powiedział ochoczo- Jesteście ostatnią klasą a ze względu na okoliczności jesteście już na bardzo zaawansowanym poziomie. Wielu z was brało udział w bitwie o Hogwart i zetknęło się z potężnymi urokami. Na początek chciałbym sprawdzić waszą wiedzę o obronie przed czarno-magicznymi stworzeniami. 
Profesor zadawał im po kolei pytania dotyczące obrony przed boginami, wilkołakami czy dementorami. Hermiona powstrzymywała się od udzielenia odpowiedzi kiedy ktoś rozmyślał nad pytaniem zadanym mu przez nauczyciela. Gdy doszedł do niej zapyta:
- W jaki sposób obronić się przed olbrzymami?
- Olbrzymy mają bardzo mocną skórę, przez którą nie przedostaje się prawie żadne zaklęcie. Warto jednak zmylić go używając zaklęcia confringo.

Kiedy skończył przeszli do ćwiczenia zaklęć niewerbalnych. Prawie nikomu to nie wychodziło.
Harry nigdy nie potrafił opanować tej sztuki. Zaklęcia bez słów, których używał były znacznie słabsze. Większość klasy po prostu szeptała zaklęcia, ale z marnym skutkiem
Hermiona jakoś dawała sobie radę. Najbardziej jednak zadziwił Draco Malfoy. Wszyscy byli pod wrażeniem jego zaklęć, całkowicie niewerbalnych. 
-Proszę, proszę.-powiedział uratowany profesor.- Rośnie nam mały niewerbalny mistrz. Dziesięć punktów dla Slytherinu!
***

Profesor Prewett zarządził ćwiczenie zaklęć niewerbalnych. Klasa zaczęła ćwiczyć.
Ślizgon patrzył na marne wypociny Pottera z widocznym rozbawieniem. W klasie słychać było ciche pomruki. Jedynie Granger jakoś dawała sobie radę. Twarz miała skupioną. Jej zaklęcia były bardzo dobre ale widać było, że musiała w to włożyć dużo wysiłku. 
Uśmiechnął się pod nosem. Bardzo dobrze władał zaklęciami niewerbalnymi. Był w tym naprawdę świetny. Bez trudu rzucał uroki, które były bardzo precyzyjne.
-Proszę, proszę.-powiedział uratowany profesor.- Rośnie nam mały niewerbalny mistrz. Dziesięć punktów dla Slytherinu!
Cała klasa się na niego patrzyła. Ruda Weasley trochę podejrzliwie, jej brat z dziwnym otępieniem, Potter trochę zmartwiony, z lekką zazdrością i ona.
Hermiona Granger patrzyła się na niego z zaciekawieniem, usta miała ściągnięte pewnie dlatego, że to nie ona okazała się najlepsza i czy to możliwe? Z lekkim podziwem. 

***

Hermiona, Harry, Ron i Ginny stali w kącie przed salą eliksirów. Wszyscy byli nachmurzeni, zwłaszcza dziewczyny.
-Nie wiedziałam, że Malfoy jest taki dobry w zaklęciach niewerbalnych.-powiedziała Hermiona patrząc na stojącego w oddali ślizgona nad ramieniem rudej przyjaciółki.
-Ja też.-zaczęła Ginny.-Myślałam , że jest kompletnym palantem.- Ginny poruszyła się i Hermiona zobaczyła, że Malfoy patrzy w ich stronę.
-Pewnie nauczył się tego od tych swoich koleżków-śmierciożerców.- burknął Ron.
-Pewnie tak.-powiedziała szatynka i popatrzyła smutno na blondyna.

***

-No, Smoku nieźle się popisałeś.-powiedział Blaise
Malfoy mimo woli uśmiechnął się. Okazał się najlepszy. Lepszy nawet od Hermiony Granger.
-Widziałeś minę Granger?- zaśmiał się Zabini.-Zobacz tam stoi. Nadal jest wkurzona-powiedział Blaise wskazując głową drugi koniec korytarza.
Draco spojrzał w tamtą stronę.
Stała tam razem ze swoimi przyjaciółmi.
Weasley właśnie coś powiedział i ona spojrzała się na niego.
I w oczach miała smutek.


***

Profesor Slughorn otworzył drzwi i wpuścił ich do klasy. Hermiona ze smutkiem skierowała się nie do stolika, przy którym warzyła z Ginny wczoraj eliksir, tylko do ostatniego rzędu- tam gdzie zawsze siedział Malfoy.
Usiadła jak najbliżej krawędzi stolika. Po chwili dołączył do niej Draco. Usiadł na krześle jednak nie osunął się na drugi koniec tylko siedział jakby miał koło siebie swojego najlepszego przyjaciela Blaise'a.
Usłyszała jak kilka ławek przed nią Blaise przysiada się do Ginny i mówi:
-Cześć Wiewiórko.- Ginny spłonęła rumieńcem i przesunęła się tak, że prawie spadła z krzesła.
,,Trzymaj się Ginny"-pomyślała w duchu Hermiona.
-Dzisiaj uwarzycie mi amortencję. Ktoś powie mi coś na ten temat?
Hermiona milczała. Wiedziała co to za eliksir. Amortencja-najsilniejszy miłosny eliksir jaki istnieje. I ona ma go ważyć z MALFOYEM!
-Panno Granger? Może pani?- zapytał Slughorn.-No dobrze, jeśli pani nie...
Hermiona nie mogła do tego dopuścić. Ona zawsze zna odpowiedź.
-Amortencja to najsilniejszy eliksir miłosny.-przerwała mu dziewczyna w ostatniej chwili.- Czy jest udany można określić po charakterystycznych spiralach dymnych i woni czegoś co się lubi.
-Oczywiście, oczywiście.-kiwał głową profesor- Pięć punktów dla Gryffindoru! A więc zaczynamy!
Hermiona wstała by wziąć z półki składniki. Podeszła też tam Ginny.
-Hermiona!- zaczęła przejętym szeptem.- Jak ja mam ważyć amortencję z NIM?
-A co ja mam powiedzieć Ginny? Robię ten eliksir z Malfoyem!
-Ale on przynajmniej nie nazywa cię gorącą kocicą!-jęknęła Ginny.
-Cooo?
-No właśnie. Lepiej żeby Harry tego nie usłyszał bo jeszcze dziś zabije Blaisa!
Ginny chwyciła szybko składniki i podeszła do swojego kociołka. Stanęła najdalej od Zabiniego jak się tylko dało.
Hermiona wzięła potrzebne ingrediencje i gdy wróciła do stolika zobaczyła, że Malfoy czyta jakiś mały zwitek papieru. Był to pewnie liścik od Blaise'a.
Gdy skończył wybuchnął śmiechem.
-Z czego rżysz Malfoy?-spytała zdenerwowana gryfonka.-Mógłbyś cały czas być niewerbalny.
Draco podniósł głowę i zobaczył, że dziewczyna pochyla się już nad kociołkiem.
-Czekaj! Mamy robić to razem.- powiedział i zaraz podszedł do kociołka i przyjrzał się instrukcjom.- W końcu to wywar miłości.
Za tę słowa oberwał ciężkim podręcznikiem w głowę.
-Ał!-krzyknął rozcierając czoło.
-Co tam się dzieje?- usłyszeli głos Slughorna
-Nic.- powiedziała Hermiona próbując opanować wybuch śmiechu.-Malfoy oparzył się o brzeg kociołka.

Dalej pracowali w ciszy. Czasami dane było im usłyszeć Ginny wydzierającą się na Blaisa.
Po dodaniu ostatniego składnika Hermiona ujrzała dym układający się w spirale.
-Choć tu Malfoy. Musimy się upewnić czy eliksir jest całkowicie poprawny.
Odgarnęła włosy i nachyliła się nad kociołkiem by powąchać płyn.
Skoszona trawa, czysty pergamin, zapach biblioteki i coś jeszcze... coś czego nie mogła zidentyfikować.
Malfoy też nachylił się nad kociołkiem.
Zapach ogrodu Malfoyów, Ognista Whiskey i ... lawenda.

-Pierwszorzędny!- zawołał profesor Slughorn nad kociołkiem Hermiony i Draco.
- Profesorze, czy skoro Malfoy uwarzył poprawnie ten eliksir, to mogłabym już wrócić na swoje miejsce.
-Nie. Chciałbym żeby pracowała pani z panem Malfoyem do końca roku. Ma pani na niego dobry wpływ. Jako pracę domową przeczytacie w podręczniku rozdział dotyczący dzisiejszej lekcji.-powiedział wesoło Slughorn.
_________________________________________________________________________________
To już szósty rozdział. Mam nadzieję, że spodobał wam się i ktoś uśmiechnął się dzięki niemu. Wyjeżdżam na dwa tygodnie za granicę więc rozdziały będą pojawiać się może raz na tydzień. Będę bowiem musiała napisać je jeszcze przed wyjazdem.Bardzo proszę  o pozostawienie komentarza☺
LD.

niedziela, 24 stycznia 2016

Rozdział piąty-Zamknięci w klasie

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział piąty

Zamknięci w klasie

Siedział z Blaise'm w swojej sypialni. Blaise pił powoli Ognistą Whiskey.
-Nie przepraszaj jej.-powiedział.
-Co?Przecież mi właśnie o to chodzi Diable!
- Przecież widzisz, że ona ma to gdzieś! W sumie to jej się nie dziwię.
-Miałeś mi pomagać Diable!Jesteś moim przyjacielem!
Blaise prychnął.
-Gdybym nie był to też miałbym cię za okropnego drania!
-Diable!
-No dobra, dobra. Chodzi mi o to, żebyś nie przepraszał jej tak od razu. Najpierw bądź dla niej miły, uśmiechaj się, poślij kwiaty...
-Kwiaty?! Blaise, ja chcę się z nią pogodzić a nie ożenić.
-Ale tak można by było załatwić wszystko od razu. Przecież widzę jak się do niej ślinisz.
-Ślinisz to się ty, na widok Weasleyówny!
-Ja przynajmniej nie kryję się w uczuciach.


***

Draco spojrzał na zegarek. Hermionie Granger została minuta. Jeśli nie zdąży...
Rozległo się bicie wielkiego zegara na jednej z wierz. Granger zaraz się spóźni.
Nagle drzwi do korytarza przy sali wejściowej rozwarły się z hukiem i do pomieszczenia wpadła zdyszana gryfonka. Włosy miała rozwiane. Draco przyznał, że wyglądała pięknie, jak prawdziwa lwica.
Stop!To Granger!Nie mogę tak myśleć!
-Prawie się spóźniłaś, Granger.
-Prawie. Już myślałeś, że sobie odpoczniesz od szlamy.
Draco zignorował to. Ona pewnie szukała kolejnej zaczepki.
Przez pierwsze piętro przeszli w ciszy, potem odezwał się Draco?
- Łasic nadal ma różowe włosy?
-To co zrobiłeś było okropne!
-Nie moja wina, że w żadnym kolorze nie jest mu do twarzy!-odpowiedział Draco.
Hermiona prychnęła i nie odpowiedziała.
Szli dalej nie odzywając się do siebie. Nagle usłyszeli jakiś trzask.
-Co to było?-spytała Hermiona czujnie nasłuchując.
-To chyba z góry.
Najciszej jak mogli pobiegli na wyższe piętro. Słyszeli kolejne trzaski.
Zza rogu widać było otwarte drzwi do jakiejś nieużywanej klasy.
Weszli do środka i zobaczyli Irytka przewracającego ławki i krzesła.
- Irytek! Masz natychmiast to posprzątać!- krzyknęła dziewczyna do poltergeista.
Irytek tylko zaśmiał się, wywinął koziołka i wyleciał z klasy zatrzaskując drzwi.
-Alohomora!- wypowiedziała zaklęcie gryfonka. Nic się nie stało. Wyglądało na to, że drzwi tej klasy są zabezpieczone jakimiś zaklęciami. Dziewczyna wypowiedziała przeciwzaklęcie do colloportus ale drzwi nadal stały oporem.
Dziewczyna głośno westchnęła.
-Gorzej być nie mogło. Jestem zamknięta w jednym pokoju z tym tlenionym baranem w dodatku nie wiadomo na jak długo!
-Ej!-obruszył się Draco.- Moje włosy to naturalny blond!
-A co mi do tego! To nie zmienia faktu, że jesteś baranem!
-Nieprawda, jestem zodiakalnym bykiem.
Gryfonka tylko zdenerwowała się jeszcze bardziej i zaczęła przywracać klasę do normalnego stanu.
- Nigdy nie sądziłem, że ucieszyłbym się z widoku Filcha.-powiedział blondyn.-On ma pewnie jakieś klucze do tej sali.
Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.
Teraz to Filch miał być ich wybawcą.
Przeszła na drugi koniec sali by zawiesić na ścianie tablicę gdy poślizgnęła się na śliskiej jak lód podłodze.
Wymachiwała rękoma w powietrzu usilnie starając się czegoś złapać. Tonący chwyta się brzytwy. A tą brzytwą była ręka Malfoya.
Złapał dziewczynę w ostatnim momencie tuż nad podłogą.
-D...dzięki Malfoy.-powiedziała dziewczyna z rumieńcem na twarzy. Pozwoliła pomóc sobie wrogowi, gryfońska duma dostała mocnego kopniaka.
Spojrzała w dół. Na podłodze była gruba warstwa czegoś co wyglądało jak nabłyszczacz do mioteł.
-Tergeo.- Hermiona wysuszyła posadzkę.
Malfoy przysiadł na parapecie i patrzył za okno.
-Jest za wysoko. Nie możemy zeskoczyć.- Blask księżyca oświetlał jego platynowe włosy sprawiając, że wyglądały jak srebrne włosie jednorożca.
- Na włosy Malfoya! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam.-uderzyła  się ręką w czoło.
- Ej! Moje włosy są zbyt cenne!- zaczął przestraszony Draco.
-Ach, zamknij się! Expecto Patronum!- z jej różdżki wyskoczyła srebrna wydra.


***

Minerva McGonagal siedziała w gabinecie dyrektora sprawdzając ostatnie wypracowania. Już miała opuścić pokój gdy do środka wleciała srebrna wydra i zaczęła przemawiać przejętym głosem Hermiony Granger.
Pani profesor!
Razem z Draco Malfoyem patrolowaliśmy korytarze gdy usłyszeliśmy jakieś podejrzane trzaski. Pobiegliśmy tam i zobaczyliśmy Irytka demolującego jakąś klasę. Zamknął nas i nie możemy się wydostać! Jesteśmy na piątym piętrze, okna z klasy wychodzą na jezioro. Prosimy o pomoc!
Wydra rozpłynęła się w powietrzu.
Dyrektorka czym prędzej wyszła z gabinetu i poszła wołać Filcha.

***
-Zaraz powinna tu być McGonagal-powiedziała uradowana Hermiona.
Upewniła się czy wszystko jest na swoim miejscu i usiadła na jednym z krzeseł.
Po chwili dosiadł się do niej Draco.
-Spadaj Malfoy, nie mam zamiaru siedzieć z tobą w jednej ławce.-burknęła Hermiona.
Draco uśmiechnął się.
- Już jutro będziesz do tego zmuszona.- Hermiona uniosła brew.-Zapomniałaś, że siedzimy razem na eliksirach?
- Tylko nie zbliżaj się do mojego kociołka!
- Spokojnie. Wcale nie jestem taki zły. To Blaise wszystko chrzani. Jedyne co mu wychodzi to eliksir na kaca.
-Dobrze wiedzieć.
W tej chwili do sali weszła profesor McGonagal a za nią Filch.
-Gdzie jest ten poltergeist?-powiedział zacierając ręce.
-Możecie już iść do swojego dormitorium. Patrol kończycie wcześniej.-powiedziała uspokojona profesorka.
,,Pewnie myślała, że się pozabijamy"-przemknęło przez myśli Hermionie.
Opuścili klasę i gdy weszli do swoich sypialni do razu pogrążyli się w głębokim śnie.

***

Na śniadaniu Ron nie miał już czapki ale jego włosy nadal miały bardziej jaskrawy odcień niż zwykle.
-Miona, zdążyłaś na patrol?-spytała Ginny
-W ostatniej chwili.- powiedziała szatynka nakładając sobie jajecznicę.
-To dobrze.-odetchnęła Ginny.- Malfoy pewnie miał nadzieję, że naskarży na ciebie do McGonagal.
-Ron?-zaczęła Hermiona.
-Tak, Miona?- powiedział chłopak co graniczyło z cudem bo w buzi miał z trzy rogaliki.
-Co będziecie z Malfoyem robić na szlabanie?
Chłopak westchnął.
- Mamy pomóc Filchowi czyścić składziki na miotły. Bez czarów. Wyobrażasz to sobie?- powiedział z rezygnacją.
-Przynajmniej nie będą ci kroić ręki.- pocieszył przyjaciela Harry.
-Chodźcie już.-wtrąciła się Ginny.- Pierwszą mamy OPCM z tym Prewettem. Jestem ciekawa jakim będzie nauczycielem.
-Kogoś  gorszego od Umbridge trudno znaleźć.-powiedział Harry wstając od stołu.

____________________________________________________________________Oto piąty rozdział. Sama nie wiem co o nim myśleć. Dziękuję wszystkim czytającym i jak na razie jednej osobie komentującej. Rozdziały pojawiały się ostatnio codziennie. Teraz jednak nie będę miała na to tyle czasu, więc będą rzadziej.
A już w kolejnym rozdziale Hermiona i Malfoy w jednej ławce na eliksirach. ;-)
Pozdrawiam ciepło
LD.

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział trzeci-Nowe dormitorium

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział trzeci

Nowe dormitorium
Rozdział dedykuję Aries XD, która jako pierwsza skomentowała mój blog i zmotywowała do dalszej pracy.

   Zabini szedł w stronę wagonu prefektów. Był już na miejscu i zamierzał otworzyć drzwi gdy te same gwałtownie się odsunęły i ktoś na niego wpadł. To była Hermiona Granger. Płacząca Hermiona Granger. Minęła go i pobiegła korytarzem. W przedziale siedział Draco Malfoy, który wyglądał jakby ktoś potraktował go zaklęciem porażenia ciała.
   - Co ty jej zrobiłeś Smoku?- podszedł i usiadł naprzeciwko przyjaciela. 
W głowie Dracona myśli pędziły jak szlone.

Ona czekała na to przez cały czas. Czekała na mnie, dawała mi szansę, a ja tylko bardziej ją gnębiłem. Kiedyś była gotowa mi wybaczyć. Wierzyła we mnie. Zawiodłem. A teraz jest już za późno. A potem, chyba pierwszy raz nazwała mnie po imieniu. ,,Ja już w to nie wierzę, Draco". Draco. Jak to pięknie brzmiało w jej ustach...


   -Smoku?- Blaise pomachał mu ręką przed oczami.-Pytałem się co zrobiłeś Granger? Wybiegła od ciebie ze łzami w oczach. Przecież nie o to ci chodziło , stary.

  Draco westchnął i zaczął czochrać swoje jasne włosy. Nie miał zamiaru zwierzać się przyjacielowi. Musiałby przyznać się do swojej porażki. Bo jak on, najprzystojniejszy ślizgon w Hogwarcie miałby sobie nie radzić z dziewczynami.
   -Co byś zrobił, gdybyś bardzo chciał coś mieć i zacząłbyś się o to starać, a nagle okazało się, że jest już na to za późno?-spytał.
    -Nie poszło ci z Granger?
    - Co?...nie...
    -Za długo cię znam Draco, żeby nie wiedzieć kiedy coś ukrywasz.
Chłopak postanowił zwierzyć się przyjacielowi. Byli dla siebie jak bracia, a w końcu czego Blaise nie doradził mu w kwestii dziewczyn zawsze działało.
   Streścił mu co się stało.
   -Granger powiedziała ci, że wierzyła, że gdzieś jest jakiś inny Draco,tak? No to zapamiętaj, że ona nigdy się nie myli. Ty masz dać jej powody żeby w to uwierzyła.


***

Na kilkanaście minut przed odjazdem Hermiona wróciła do wagonu prefektów. Była już przebrana w szkolną szatę. Emanowała od niej jakaś dziwna aura. Przypomniała sobie co przemyślała.

Może on naprawdę żałuje. Ten stary Malfoy, którego znała nigdy nie przepraszał. Może to jest nowy Draco. Jedno jest pewne. Już więcej nie będę przez niego płakać. Nie wyleci już żadna łza. Będę go ignorować.

W przedziale na szczęście nie było Malfoya. Gdy pociąg stanął ściągnęła kufer i popędziła w stronę przyjaciół.
   - Ginny! Strasznie cię przepraszam ale patrolowałam inne wagony...
  - Nic nie szkodzi Miona.- powiedziała Ginny tuląc do siebie przyjaciółkę.
Razem z Harrym, Ronem, Nevillem i Luną zajęli jeden z powozów. Rozmawiali i żartowali, tak, że nie zauważyli nawet kiedy dojechali pod zamek.
   Skierowali się do Wielkiej Sali i zajęli miejsca przy stole Gryffindoru.Po ceremoni przydziału do mównicy podeszła profesor McGonagal i zaczęła przemawiać do uczniów.
   - Witam w nowym roku szkolnym. Mamy teraz trochę więcej uczniów ponieważ część z tych, którzy nie ukończyli ostatniego roku z wiadomych przyczyn postanowiła nadrobić klasę. Chciałam serdecznie powitać nowego nauczyciela Obrony przed czarną magią- Profesora Prewetta.- z krzesła wstał posiwiały, starszy mężczyzna, który swoim wyglądem przypominał trochę Dumbledore'a.- Prefektów naczelnych bardzo proszę o udanie się do mojego gabinetu gdy tylko skończy się uczta. Smacznego!
   Wszyscy zajęli się jedzeniem wspaniałych potraw. Hermiona jadła w spokoju kurczaka gdy poczuła na sobie czyiś wzrok. Uniosła głowę by zobaczyć kto się jej przygląda. Zobaczyła to, kiedy Ron przechylił się by nalać sobie soku dyniowego. Nad jego ramieniem, kilka stolików dalej zobaczyła jasną czuprynę Malfoya. Patrzył się na nią. Gdy zobaczył, że ona też na niego spojrzała uśmiechnął się lekko. 
   Był to szczery uśmiech. Hermiona nie odwzajemniła go. Malfoy przez te wszystkie lata na pewno nauczył się być świetnym aktorem. Nie skrzywiła się też jednak, po prostu odwróciła wzrok.
   Po skończonej uczcie Hermiona skierowała się korytarzami w stronę gabinetu dyrektorki. Była już prawie w połowie drogi gdy ktoś ją zawołał. Zatrzymała się i odwróciła.
   -Hermiona!- to był Malfoy.
Ponownie zaczęła iść ale tym razem trochę szybciej.
   - Od kiedy to jestem dla ciebie Hermioną, a nie Tą Szlamą Granger? - Jej imię wypowiedziane przez niego wydało jej się nagle dziwnie obce.
Już miała skręcić w ostatni korytarz gdy Draco chwycił ją za rękę i obrócił twarzą do siebie.
   - Puszczaj, Malfoy.
   - Proszę Hermiono. Wiem, że potrafisz mi wybaczyć.-powiedział błagalnie patrząc jej w oczy.
   - Co ci to da?-spytała. Draco nie zrozumiał.- Dobrze wiemy, że ty nigdy nie robisz nic za darmo. To jakiś durny zakład z Blaisem? 
    - Nie. To ja. Ja chcę się z tobą pogodzić. Zależy mi na tym. Wiem, że potrafisz dać mi szansę. Hermiono, wiem, że ci na tym zależy.
   - Tamtej Hermiony już nie ma. Teraz nie mamy o czym rozmawiać.- powiedziała twardo wyrywając rękę.
Po raz pierwszy ktoś tak go zlekceważył. Została urażona jego ślizgońska duma. Pomimo swojego postanowienia, że nie będzie już aroganckim, dręczącym szlamy arystokratą postanowił na razie nie odzywać się do gryfonki.
Naprawdę trudno było wyprzeć się wszystkiego co przez tyle lat wpajał mu do głowy ojciec. Trudno odciąć się od swoich korzeni...

***

-Och, dobrze, że już jesteście.-powiedziała profesor McGonagal wskazując im dwa fotele.
- Usiądźcie proszę. Jesteście nową parą prefektów naczelnych. To stanowisko daje wam pewne przywileje ale też obowiązki. Raz w tygodniu będziecie patrolować korytarze od godziny dziesiątej do północy, macie obowiązek udzielania pomocy młodszym, nie tylko w nauce, możecie odejmować i przyznawać punkty. Otrzymacie również prywatne dormitorium.- spojrzała na nietęgie miny przybyszów- Tak, pokój wspólny i łazienkę będziecie dzielić ze sobą. Wejście znajduje się na czwartym piętrze przy obrazie z błoniami. Hasło brzmi: lawendowe pola. To chyba wszystko, dobranoc.
   Dwójka uczniów opuściła gabinet i w ciszy udali się na czwarte piętro.
  ,, Jak ona mogła dać nam pokoje obok siebie, ze wspólnym weściem, salonem i łazienką. Przecież my się pozabijamy"
 Pokój wspólny był prawie tak wielki jak ten w gryffindorze. W środku panowała czerwień i zieleń- barwy domów Hermiony i Dracona. Była tam duża kanapa, kominek i regał z książkami. 
   Na jednej ścianie znajdowały się trzy pary drzwi. Jedne prowadziły do łazienki z ogromną wanną a pozostałe do sypialni. Po obejrzeniu całego dormitorium Hermiona wyczarowała srebrną wydrę , która miała przekazać Ginny informacje o lokalizacji jej nowej sypialni. 
   Weszła do salonu by zabrać do pokoju swój kufer. Chwyciła za uchwyt walizki i już miała zamknąć drzwi kiedy wyszedł Draco.
   Hermiona była osobą bardzo zorganizowaną. Nie lubiła działać bez planu. A teraz przyda jej się dobry plan.
   - Malfoy, jeśli mamy razem mieszkać musimy ustalić jakieś zasady.
   - Dobrze wiesz gdzie mam zasady.- prychnął ślizgon
   - A ty dobrze wiesz gdzie ja mam twoje zdanie Malfoy.- warknęła w odpowiedzi Hermiona.- Chodzi mi tylko o parę rzeczy, których będziemy przestrzegać.- przeszła obow walizki i usiadła w fotelu. - Po pierwsze, nie wchodzimy do siebie bez pukania.- Draco już miał wychodzić ale dziewczyna machnęła różdżką i drzwi się zatrzasnęły.- Po drugie, kiedy do ciebie mówię to nie zwiewaj. Po trzecie, jako, że jesteśmy współlokatorami to proszę żebyś dał mi spokój choćby tutaj. Ty masz mnie gdzieś więc ja też nie będę ci wchodzić w drogę. Jasne?
   - Niech ci będzie Granger. Ale pozwól, że nie zaszczycę cię dłużej moim towarzystwem. Mam ważniejsze rzeczy na głowie.- to mówiąc wyszedł na korytarz. Malfoy w końcu zachowywał się jak Malfoy.
   Hermiona po chwili też opuściła ich dormitorium i poszła w stronę wierzy Gryffindoru. 
Przed wejściem stała Ginny ubrana w strój do Quidditcha.
    - Hej Miona, właśnie mamy trening. Pójdziesz z nami?- Hermiona nie przepadała z Quidditchem głównie dlatego , że treningi często odrywały jej przyjaciół od nauki i często byli wyłączeni z życia szkolnego z powodu licznych kontuzji.  W pewnym momencie jednak zgodziła się ponieważ wieczór był ciepły.
   Harry jako kapitan drużyny zarządził trening już pierwszego dnia ponieważ miał ambicje w tym roku również zdobyć puchar. Ze starego składu pozostały tylko trzy osoby- on , Ginny i Ron więc konieczne było skompletowanie prawie całej drużyny.
   Dziewczyna usiadła na trybunach i przyglądała się treningowi. Harry jednak szybko wyłowił odpowiednich graczy. Niestety jeden z nowo wybranych ścigających trafił kaflem Rona prosto w głowę i musieli zakończyć grę dosyć wcześnie.
    Ron idąc do dormitorium wciąż uskarżał się na ból i zawroty  głowy.
 Hermiona poszła do swojego dormitorium i zanurzyła w ciepłej pościeli. Zasnęła prawie natychmiast.

***

Rano obudziła się wypoczęta i podekscytowana pierwszymi lekcjami z uśmiechem zeszła do Wielkiej Sali na śniadanie.
Usiadła na swoim miejscu i zaczęła jeść tosty.
Do środka wszedł właśnie Harry, Ron i Ginny. Usiedli i przywitali się z przyjaciółką.
 -I co Ron, nadal widzisz wszystko na zielono?- spytała Hermiona.
-Gdybyś dostała z całej siły w głowę, to też by ci było niedobrze.
-To znaczy, że macie dobrego zawodnika. 
-Ogólnie jestem zadowolony z całej drużyny.-powiedział z dumą Harry.
Przez resztę śniadania rozmawiali o nowej drużynie. Hermiona niezbyt była zainteresowana tematem więc na dwadzieścia minut przed pierwszą w tym dniu lekcją zgarnęła Ginny z chęcią pokazania jej nowego dormitorium.

_______________________________________________________________
Oto trzeci rozdział. Nie dzieje się w nim nic ciekawszego. Jest on jednak wprowadzeniem do dalszej akcji. W następnym wydarzy się o wiele więcej. 
LD.

czwartek, 21 stycznia 2016

Rozdział drugi- ,,W tych oczach mógłbym utonąć"

Dramione- Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.


Rozdział drugi
"W tych oczach mógłbym utonąć"


-Mówisz o nim jak o śmieciu tylko dlatego, że był śmierciożercą a sam zachowujesz się nie lepiej od niego!- krzyknęła z wyrzutem do Rona.
   Kłócili się już długo, tym razem na dobre zamknęła mu usta. Chłopak nie wiedział co powiedzieć. Hermiona jak zwykle miała rację. Zachował się jak idiota. Już miał jej powiedzieć, że zrozumiał swój błąd gdy Ginny i Hermiona wstały i poszły do swojego pokoju.
   -Ginny, muszę ci coś powiedzieć- zaczęła szatynka gdy Ruda zamknęła drzwi.- Kiedy wracałam ze sklepu wpadłam przypadkiem na Malfoya. 
   - Ten gamoń coś ci zrobił- Ginny uniosła się jak lwica. Mionie przypomniał się Ron. 
   - Nie Gin, właśnie nie. Chodzi o to, że on... on mnie przeprosił.- wyrzuciła z siebie dziewczyna.
   - Cooo? - oczy Ginny zrobiły się wielkości piłek tenisowych.
   - No właśnie. W skruchę Blaisa jeszcze jestem w stanie uwierzyć. Ale Gin, to jest MALFOY!
Największy dupek jakiego znam!
   Ginny zachichotała.
   - No ale to przynajmniej przystojny dupek.
   - Czy ty właśnie powiedziałaś coś pozytywnego o NIM?- spytała Miona z niedowierzaniem w oczach.
   - Tak, Hermiono. Może on naprawdę się zmienił. Może razem z Blaisem zdali sobie sprawę z tego jakimi byli cymbałami. Sama mi kiedyś powiedziałaś, że w każdym kryje się cząstka dobra.
    - Nie w nim, Ginny.
    - W każdym, Miona.
    - A ja myślałam, że wolisz brunetów. Uważaj, bo zaraz powiem Harry'emu.
    - Czyli przyznajesz, że ci się podoba?- spytała Ruda.
Hermiona zrobiła oburzoną minę.
    - No już dobra, dobra. Jest przystojny.- Ginny uniosła znacząco brew.- No okej. Jest mega przystojny.- Ruda zrobiła tryumfującą minę. Po chwili oberwała poduszką w twarz.
   - Ej!- zawołała i po pokoju zaczęło latać pierze z poduszek.

***

Błąkał się bez celu po wielkiej rezydencji Malfoyów. Chodził długimi korytarzami nie wiedząc co robić. Chodził i myślał o niej.

Miała takie piękne oczy. Mógł by w nich utonąć. Gdyby choć raz spojrzały na niego inaczej. Bez cienia nienawiści lub łez. 

Szedł korytarzem pociągu Londyn-Hogwart. Mijał jakiś przedział i zobaczył kilka dziewczyn siedzących na fotelach. Wyglądały przyjaźnie, chciał wejść i się przywitać. Lecz coś go powstrzymało.
   - A ty Hermiono?- zwróciła się jakaś pulchna dziewczynka do szatynki siedzącej obok.
   - Moi rodzice są mugolami. Nic nie wiedziałam o czarodziejach i Hogwarcie dopóki nie przyszła do mnie profesor McGonagal z listem. Oczywiście bardzo się ucieszyłam.
 A więc to szlama. Nie mógł tam wejść. Malfoyowie nie zadają się z takimi. Spojrzał na tamtą dziewczynkę. Miał jasno- brązowe loki, rumiane policzki i inteligentne czekoladowe oczy. Tak widział ją Draco. Dla Malfoya na głowie miała bocianie gniazdo, mętne szlamowate oczy i za nic w świecie nie uścisnał by jej dłoni. Na jej policzkach już niedługo miały pojawić się łzy- przez niego.

Tylko, że teraz on nie chciał już być Malfoyem. Chciał by świat poznał go jako Draco. Po prostu Draco. Najbardziej zależało mu na niej, bo to jej wyrządził najwięcej krzywd. Jego ojciec był w więzieniu. Już nikt nie decydował o jego losie. Sam mógł wybrać drogę. Tylko napierw musi zejść ze szlaku wyznaczonego mu przez ojca, potem przez Voldemorta. 
   Diabeł ma rację. To będzie duże wyzwanie. Ale przecież on lubił wyzwania.


***

Hermiona resztę wakacji spędziła na szukaniu swoich rodziców w Australii. Przez prawie cały sierpień przemierzyła całą Australię. Rodziców jednak nie znalazła. Było jej z tym bardzo ciężko.
   Harry obiecał wysłać kilka aurorów. Po skończeniu Hogwaru miał zostać szefem ich biura. Na jego polecenie od września kilka czarodziejów mieli rozpocząć poszukiwania państwa Grangerów i kilku innych zaginionych mugoli.
   -Nawet nie wiesz jak ci dziękuję- powiedziała Hermiona tuląc się do przyjaciela.
   - Przecież wiesz, że dla przyjaciół zrobiłbym wszystko.
   - Yhm...yhm- oboje podskoczyli na ten dźwięk przypominający chrząknięcie Dolores Umbridge. Okazało się, że to Ginny tak wiernie oddała ten odgłos.
   - Och...Ginny- powiedział całując dziewczynę w czoło- Przecież wiesz, że to ty jesteś dla mnie najważniejsza. Nie bądź zazdrosna.
   - Nie jestem zazdrosna. Chciałam wam powiedzieć, że za półtorej godziny odjeżdża pociąg i należałoby się spakować.
   - Dzięki Ginny- powiedziała Hermiona wbiegając po schodach na górę.
   - A ty lepiej nie dawaj mi powodów żebym była zazdrosna- warknęła na Harry' ego Ruda.
Pocałowała go w policzek i pobiegła na górę za Hermioną. Gdy weszła w powietrzu latały najróżniejsze części garderoby. Koszulki,  spodnie, buty, spódnice i wiele innych ubrań same układały się w wielkim kufrze. 
   Ginny, która wbrew pozorom znała się na ciuchach zaciągnęła Hermionę pewnego dnia wakacji na zakupy. Gdy zobaczyła stare ubrania gryfonki wywaliła prawie wszystko do kosza. Teraz zamiast porozciąganych swetrów, przetartych spodni i zużytych trampków w szafie sztynki znajdowały się ładne koszulki, eleganckie sweterki, dopasowane jeansy i nowe buty. Ginny z politowaniem spojrzała na płaskie balerinki, które Hermiona chciała kupić i zmusiła ją do wzięcia kilku par na podwyższanej podeszwie. 
  Naprawdę nie mogła zrozumieć dlaczego wcześniej dziewczyna nosiła coś co wyglądało jak wielkie worki na ziemniaki. Miała bardzo ładną , kształtną figurę ze smukłymi, długimi nogami. Miona była naprawdę piękną dziewczyną, więc Ginny uważała za zbrodnie nie pomóc jej.
   Obie założyły koszulki z krótkim rękawem a do tego przylegające spodnie, które wygodnie nosiło się pod szkolną szatą.
   Po około pół godzinie, wyszykowane i spakowane zeszły do salonu. Zjedli śniadanie, do którego przymusiła ich pani Weasley. 
   - Och, kochani. Bądźcie ostrożni. Nie róbcie nic głupiego.- powiedziała pani Weasley tuląc wszystkich po kolei ze łzami w oczach. 
   - Mamo, wszystko będzie dobrze- powiedział Ron, wyswobadzając się z jej uścisku.- Tylko w tym roku nie przysyłaj mi już swetra w kolorze kasztanowym. 


***

   Teleportowali się na dworzec King's Cross. Mieli jeszcze dziesięć minut do odjazdu pociągu.  Stanęli na końcu kolejki czarodziejów którzy powoli, w dwójkach lub trójkach przechodzili przez barierkę na peron 9 i 3/4. Po około pięciu minutach byli już przed pociągiem. Wtaszczyli swoje kufry i zaczęli szukać wolnego przedziału. Harry, Ron i Ginny  przysiedli się do Nevilla i Luny  a Hermiona poszła w stronę wagonu dla prefektów. Otworzyła drzwi do przedziału. Był prawie pusty. Siedziała tam tylko jedna osoba.
   - Malfoy! Co ty tu robisz? To jest przedział dla prefektów!- warknęła Hermiona w stronę blondyna.
   - Wiem Granger. Naprawdę zdaję sobie z tego sprawę. Widzę, że nie zauważyłaś ale ja również jestem prefektem naczelnym.- powiedział wskazując palcem na odznakę przypiętą na piersi.
   - Nie wiem jak i kto zrobił z ciebie prefekta naczelnego, ale nie był zdrowy  na umyśle gdy to zrobił.- warknęła.
Przypomniała sobie ich spotkanie w wakacje. Cóż, jeśli chciał ją przeprosić nie będzie miał tak łatwo. 
    Malfoy był prefektem i nie miała prawa wyrzucić go z przedziału. Postanowiła go ignorować. Zaczęła ładować ciężki kufer na półkę bagażową gdy ktoś chwycił za uchwyt z drugiej strony.
   -Pozwól, że ci pomogę Granger.-powiedział Malfoy.
   -Nie potrzebuje twojej pomocy-syknęła i pociągnęła za kufer. W tym momencie ruszył pociąg i dziewczyna runęła na Malfoya.
   - Nie wiedziałem, że na mnie lecisz Granger.-zaśmiał się Malfoy.
W tym momencie do przedziału weszli młodsi prefekci. Z ich strony musiało to wyglądać jakby...
 Hermiona spojrzała na nim wzrokiem bazyliszka, syknęła,, kiedyś naprawdę cię zabije, Malfoy", wstała i machnęła różdżką na co kufer sam umieścił się na półce.
  Prefekci przeszli się parę razy po pociągu sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Na nieszczęście Hermiony Draco poszedł w kierunku wagonu, w którym siedziała Ginny więc nie mogła z nią porozmawiać. 
   W przedziale nie odzywali się do siebie. Hermiona zajęła się studiowaniem jakiejś wielkiej ksiązki ale nie umknęło jej uwadze, że blondyn ją obserwuje. Kiedy młodsi prefekci wyszli i zostawili ich samych nie wytrzymała.
   -Nie gap się na mnie, Malfoy! Jak chcesz mnie zabić to teraz masz okazję!- warknęła znad książki. Chłopak tylko zaśmiał się i po chwili zabrał dziewczynie tom z ręki.
   - Malfoy, ty tleniona fretko, oddaj mi to!- syknęła dziewczyna i wstała chcąc mu wyrwać książkę.
   - ,, Transmutacja dla zaawansowanych", czy ty nie masz nic innego do roboty? - powiedział  Draco oglądając okładkę.
   - Pewnie nie wiesz, ale szlamy też potrafią czytać. Jeśli chcesz mnie zdenerwować i obrażać, to brawo, udało ci się, więc teraz z łaski swojej...
   - Wcalę cię nie obrażam.-przerwał jej Draco- Od momentu kiedy rozmawiamy nie powiedziałem o tobie złego słowa.
   - Ale właśnie do tego zmierzasz...
   - Nie, nie Granger. Nie zamierzam cię obrażać. Jeśli nie pamiętasz, to powiem ci jeszcze raz. Chciałem cię przeprosić.
   - O ile wiem jedno przepraszam na pewno nie wystarczy.
Draco westchnął.
   -Przepraszam za wszystko. Za każdy raz kiedy nazwałem cię szlamą, za każde złe słowo o tobie, za wszytko co ci zrobiłem, za...- urwał bo zobaczył w oczach dziewczyny łzy.
   - Nie uważasz, że jest już za późno?-powiedziała drżącym głosem- Przez te wszystkie lata płakałam przez ciebie. Pomimo tych wszystkich wyzwisk i obelg ja cały czas miałam nadzieję. Wierzyłam, że nawet ty gdzieś głęboko masz odrobinę dobra, choć jeden szczery uśmiech. A ty byłeś coraz gorszy. Stwierdziłam, że się myliłam, ty nigdy nie będziesz dobry. Ja już w to nie wierzę, Draco.- wyminęła go i z płaczem wybiegła z przedziału. Popchnęła kogoś kto najwyraźniej miał zamiar wejść do przedziału.
   W drzwiach stał Blaise Zabini.
   -Co ty jej zrobiłeś Smoku?

_____________________________________________To drugi rozdział mojego Dramione. Bardzo proszę o komentowanie ponieważ dopóki nie będzie ani jednego nie opublikuje kolejnego rozdziału. A będzie się działo...
LD.

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział pierwszy-Spotkanie na Pokątnej

Dramione-Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział pierwszy
Spotkanie na Pokątnej

Dwie śpiące dziewczyny obudziło nagle skrobanie w szybę. Jedna z nich wstała odgarniając ręką z twarzy burzę jasno-brązowych loków. Otworzyła okno i do pokoju wpadły dwie sowy płomykówki. Do pokoju wlało się jasne słoneczne światło- było koło południa. Sówki upuściły dwie pokryte zielonym atramentem koperty na jej wyciągniętą dłoń i odleciały z powrotem. 
   - Trzymaj Ginny. Ten jest dla ciebie.- powiedziała Hermiona rzucając w stronę Rudej jeden list. Sama zaczęła otwierać swój który był trochę cięższy od tego zaadresowanego do jej przyjaciółki. Gdy tylko otworzyła kopertę wypadło z niej coś błyszczącego i wylądowało na podłodze. Dziewczyna schyliła się by podnieść ów przedmiot i gdy zobaczyła co to jest aż oniemiała z wrażenia.
   Srebrna, z pozłacanym lwem Gyffindoru, z małym rubinem w oku. W jej dłoniach była teraz odznaka prefekta, prefekta naczelnego. Po dokładnym obejrzeniu odznaki położyła ją ostrożnie na łóżku- tak jakby błyszczący przedmiot miał zaraz pęknąć jej w dłoniach.  Zaczeła czytać list napisany wąskim starannym pismem.


Droga Panno Granger!
Z przyjemnością pragnę poinformować, że ci, którzy z powodu wojny nie ukończyli edukacji w Hogwarcie, mają możliwość dokończyć ostatni rok i zdać OWT-my. Ze względu na pani szczególne osiagnięcia i gorliwość w obronie Hogwartu chciała bym nadać pani tytuł prefekta naczelnego.
Miłych wakacji,

Minerva McGonagal- dyrektor szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie.



Na kolejnym kawałku pergaminu widniała lista podręczników i przyborów szkolnych, potrzebnych na ostatnim roku. Uśmiechnęła się pod nosem. Większość tytułów była znajoma bo Hermiona już je przeczytała.
   -Wow, Miona!Gratulację! - zawołała Ginny, która podniosła odznakę z jej łóżka.- Nawet nie wiesz jak się cieszę!  Teraz będziemy w jednej klasie!- zawołał Ruda po czym wskoczyła na łóżko i zaczęła dziki taniec radości. 
   - Chodźmy do chłopaków. Oni na pewno też je dostali.- dziewczyny wyszły na korytarz i zaczęły wspinać się po rozklekotanych stopniach Nory. Zapukały do ich pokoju i po chwili w drzwiach stanął zaspany Harry. Włosy miał w nieładzie a okulary przekrzywione.
   -Cześć dziewczyny.-powiedział ziewając
   -Hej Harry!Dostaliście listy?-spytała uradowana Hermiona. Chłopak zmarszczył czoło  i spojrzał na nią pytająco.
   - Listy? Jakie listy? Wybacz Hermiono... wczoraj sporo wypiliśmy... zaraz spytam się Rona.
Było to prawdą. Na imprezie urodzinowej Harry' ego bawili się na całego prawie do świtu. Hermiona z własnego rozsądku, a Ginny z powodu czujnego oka Pani Weasley położyły się wcześnie i nie piły za dużo alkoholu. 
   Dziewczyny weszły za Harrym do pokoju. W łóżku cały czas leżał Ron tuląc do siebie wielką łyżkę do sosów. Nad jego głową- tam gdzie było okno dwie sowy poruszały bezgłośnie ustami. Hermiona od razu rozpoznała skutki zaklęcia uciszającego silencio
   Harry poszedł wpuścić sowy do pokoju a Ginny próbowała obudzić Rona. Chciała  wyrwać mu łyżkę ale Ro trzymał ją niczym diabelskie sidła.
   -Choć Ginny. Jak się pospieszymy to może uda nam się ominąć największe tłumy.


***
 


  Ustalili, żę Hermiona i Ginny pójdą przodem i kupią potrzebne rzeczy , a gdy tylko chłopaki się ogarną dołączą do nich i razem odwiedzą sklep George'a.  Dziewczyny teleportowały się do Dziurawego Kotła i po chwili znalazły się  już na ulicy Pokątnej. Postanowiły, że najpierw udadzą się do Madame Malkin  by kupić sobie nowe szaty szkolne. Pani Malkin dobierała rozmiar indywidualnie do każdego klienta. Gdy zapłaciły za zakupy Hermiona upchała je do swojej wysadzanej koralikami torebki. 
   Na ulicy było już o wiele więcej ludzi. Hermiona z Ginny pobiegły do księgarni ,,Esy i Floresy". W środku było bardzo tłoczno. Gdy przecisnęły się do odpowiedzniego regału z podręcznikami były obie rozczochrane. Z ich cudownych warkoczy nie pozostało nic.  Ku ich niezadowoleniu podręczniki dla ostatniej klasy znajdowały się na najbliższej półce i były zmuszone użyć zaklęcia przywołującego. Po skompletowaniu całej listy podręczników i zakupieniu przez Hermionę kilku dodatkowych lektur udały się do lodziarni Floriana Forteski. Zjadły wielkie desery lodowe. Od momentu gdy opóściły norę minęły już prawie trzy godziny.
   -Powinni już być- powiedziała Ginny spoglądając na zegarek. Może wysłać do nich sowę.
To Hermionie o czymś przypomniało. 
  - Nie, Ginny. Na pewnon zaraz tu będą. Poczekaj tu na nich. Ja muszę kupić sobie nowe pióro i kałamarz. - Ruda spojrzała na nią niepewnie. Wszystkim trudno było odzwyczaić się od tych wszystkich zasad ostrożności. Jeszcze kilka miesięcy temu samotna wędrówka nie wchodziła w grę.- Oj, Ginny! Czyżbyś wątpiła w moje umiejętności?  Dobrze wiesz, że sobie poradzę.
   Ginny stwierdziła, że za bardzo dramatyzuje. Jej przyjaciółka dałaby sobie radę ze wszystkim. Pokiwała głową i zobaczyła, że Hermiona oddala się w stronę jednej z bocznych uliczek odchodzących od Pokątnej. 
   Hermiona po kilku minutach wychodziła ze sklepu wkładając do torebki nowo zakupione białe pióro. Miała nadzieję, że Harry i Ron dołączyli już do Ginny. Szła pustą uliczką będącą skrótem do części Pokątnej, w której mieściły się Magiczne Dowcipy Weasley'ów.  Już skręcała gdy spostrzegła, że się z czymś zderzyła. Był to jakiś mężczyzna ponieważ był wyższy i silniejszy bo tylko lekko zachwiał się a nie tak jak ona przewrócił.
   - Och...przepraszam- usłyszała znajomy skądś głos. Spięła się cała bo nie kojarzył jej się z niczym dobrym. Był jednak trochę inny niż zwykle, może z powodu słów, które usłyszała od niego pierwszy raz i tonu jakim to powiedział. Uniosła głowę. Najpierw ujrzała wyciągniętą w jej kierunku dłoń a potem gdy zadarła podbródek jeszcze wyżej twarz osoby, do której owa dłoń należała.
   -Malfoy...- syknęła ostro.
   -Granger...- powiedział. Znowu zdziwił ją jej ton. Było w nim było słychać zdziwienie a nawet żal.
   - Schowaj lepiej rękę, jeśli nie chcesz pobrudzić się szlamem.- powiedziała patrząc w jego stalowo-szare oczy. Ku jej zdziwieniu nie cofnął ręki.
   - Zrobiłem rzeczy, które sprawiły, że moja krew jest teraz setki razy gorsza od twjojej.
Hermionę zamurowało .
Malfoy.
Draco Malfoy.
Ten Draco Malfoy.
On tak po prostu mówi o sobie coś złego.
I jeszcze dodaje, że jest od niej gorszy. Od NIEJ.
  - Czy ja się przesłyszłam? Świetny żart Malfoy.- powiedziała. Jej głos nie był już jednak tak ostry.
   - To nie jest żart Granger. Ja po prostu oferuję ci pomoc.- zamilkł na chwilę- I chcę przeprosić...
Hermiona zamrugała oczmi by upewnić się, że ten kto tam stoi to naprawdę Draco Malfoy.
   - Nie wiem co ci się stało Malfoy- zaczęła i ignorując jego rękę wstała tak , że teraz ich oczy były prawie na tej samej wysokości.- Ale zapamiętaj , że nie wystarczą słowa, liczą się czyny. A ja wcale nie wiem czy chcę ci wybaczyć.- powiedziała i ruszyła dalej uliczką zostawiając Dracona z miną jakby przed chwilą dostał tłuczkiem prosto w twarz. Nie wiedziała jednak, że po chwili uśmiechnął się lekko do siebie. Bolało ale złoty znicz jest coraz bliżej.


***

Wyszła właśnie na główną alejkę pokątnej. Miała wrażenie jakby to co się przed chwilą stało było tylko jakimś dziwnym snem. Jej największy wróg tak po prostu chciał jej pomóc i ją przeprosić. Nie nazwał jej szlamą, nie obraził. Nie rzucił w nią jakimś złowrogim zaklęciem.  Skierowała się w stronę sklepu Weasley'ów . Weszła do lokalu i zauważyła siedzącego przy ladzie rudego bliźniaka.
   -Są już tutaj Harry, Ron i Ginny?
   - Nie, ale dostałem od Ginny patronusa, że coś ich na chwilę zatrzymało.
  - Dzięki George.- powiedziała i wybiegła na zewnątrz. Zaczęła biec w stronę lodziarni- ostatniego miejsca w, którym widziała Ginny. Widziała już z daleka lodziarnię. Wokół zebrał się duży tłum. Przecisnęła się przez duży tłum. Aż krzyknęła.
   Przy jednym ze stolików leżał na ziemi Blaise Zabini, a kilka metrów dalej Harry i Ginny powstrzymywali Rona przed rzuceniem się na chłopaka.
   - Ron?! Co się tutaj stało?- spytała Hermiona podbiegając do rudego. Uspokoił się trochę ale nie przestawał się wyrywać.
   - On... On... ten skończony dupek Zabini dowalał się do mojej siostry!- krzyknął Ron patrząc na leżącego chłopaka z rządzą mordu w oczach.
   - Ron! My tylko rozmawialiśmy!- zawołała Ginny.
   - A o czym ty z NIM mogłaś rozmawiać? Przecież to śmierciożerca!
   - Jak widać nie siedzi w Azkabanie. A to znaczy, że się zmienił i nie robił tego z własnej woli!- krzyknęła Ginny teraz równie czerwona na twarzy jak jej brat. 
   Hermiona podeszła do Zabiniego. Blaise powoli podnosił się z ziemi trzymając rękoma krwawiący nos. Spojrzał trochę nieufnie na dziewczynę. 
Hermiona uklękła przy nim i zaczęła szeptać zaklęcia uzdrawiające. Po chwili na twarzy Zabiniego nie było już krwi in opuchlizny.
   Dziewczyna wiedziała, że Ron jest bardzo porywczy, a Ginny jest rozsądna. Nie broniła by Zabiniego gdyby ten miał  złe  intencje. Przypomniało  jej się  dzisiejsze spotkanie  z  Malfoyem. Czyżby Zabini miał  podobne  zamiary. O wiele łatwiej  było  jej uwierzyć  w nagłą przemianę  Zabiniego niż Malfoya. Chłopak  nie poniżał jej aż  tak często  jak jego najlepszy  przyjaciel i pomimo, że  był  śmierciożercą nie był  bardzo aktywny  w  swojej  służbie. 
   Zabini  dotykał  swojego nowo naprawionego nosa  by upewnić  się , że  wszystko  jest  w  porządku.
   -Dzięki  Granger.-mruknął  uśmiechając  się  do niej  blado.- Zajmij  się  lepiej Weasleyem.- wskazał  głową  na Rona,  który  wydzierał  się  teraz na swoją  siostrę.
   -A ty Malfoyem. Chyba  coś  jest  z nim nie  w porządku.  - powiedziała Hermiona.
   -Spotkałaś  dziś  Dracona?- spytał ale zobaczył, że  nie  ma  już  przy  nim  dziewczyny. Złapała mocno Rona za rękę i razem z przyjaciółmi pociągnęła  go w głąb ulicy. 

***

Teleportował  się  do posiadłości Malfoyów. Zapukał  do wielkich, mosiężnych drzwi. Otworzyła  mu Narcyza. Ostatnio  nie  działo  się  z nią  dobrze. Potter  w swoich zeznaniach uniewinnił  ją ale jej męża  wtrącono  do Azkabanu. Od tego czasu bardzo wychudła  i zbladła. Była  pogrążona  w głębokiej  depresji. 
   - Draco jest u siebie?- spytał ostrożnie  panią  Malfoy. Kobieta  nie  odpowiedziała tylko uchyliła  szerzej  drzwi by wpóścić go do środka. Diabeł ruszył  na pierwsze  piętro gdzie  znajdowała się  sypialnia Dracona. Znał  rezydencję  Malfoyów na pamięć. Od najmłodszych  lat byli przyjaciółmi i często  spędzali  razem wakacje.
   Drzwi  do pokoju  były  otwarte. Wszedł  do  środka.  Na łóżku  leżał  Draco wpatrując  się  w sufit. Chyba nawet nie  zauważyłamią jego obecności. 
   - Cześć  Smoku.- przywitał  się rzucając się  obok niego  na łóżku. 
   - Kiedy  ty się  nauczysz  pukać,  Diable?
   - Było  otwarte.- odpowiedział  Zabini  z miną  obrażonego  dziecka. Potem jednak uśmiechnął  się  szeroko.- Słyszałem, że  spotkałeś Granger.
Draco  podniósł  się  gwałtownie.
   - Skąd o tym  wiesz?
Blaise  zaczął  mu po krótce opowiadać  co się  stało.
   - No to było  mniej więcej  tak... spotkałem  małą  Weasley  na Pokątnej. Była sama. Okazało  się , że  czeka na  Pottera  i Wieprzleja. Nawet  nie wiesz jak się  ucieszyła- Blaise przeszedł  na  sarkastyczny  ton- Aż  się  chciała  na mnie  rzucić  i wycałować. No i ... przysiadłem  się  do niej i powiedziałem  jak to mi jest głupio i przykro. Przeprosiłem  ją.
   - Wybaczyla ci?- wszedł  mu w słowo Draco. Może  udzielił by mu lekcji pod tytułem ,, Jak pozbyć  się  swojej przeklętej dumy i przekonać  innych do siebie".
   -Nie dowiedziałem  się . Nagle wparował Weasley  i Potter i ten rudzielec  przywołał mi w nos. Nagle pojawiła  się  Granger  i chciała  go jakoś  uspokoić. Potem podeszła, naprawiła mi nos - wskazał  palcem na nieskazitelnny nos.- No i podziękowałen jej i powiedziałem  żeby  lepiej zajęła  się  Weasleyem a ona na to, że  ja tobą  bo coś  z tabą  jest nie tak.
   - Tak powiedziała?- spytał Draco i lekko posmutniał.
   - Co ty zrobiłeś, Smoku? 
Draco westchnął.
   - Posłuchałem  się  ciebie. - powiedział. Zobaczył,  że  przyjaciel  nie zrozumiał więc  dodał- Przeprosiłem  ją.
   - No to świetnie. I co ona na to?
   - Powiedziała, że same słowa  nic nie znaczą  a ona nie wie czy chce  mi wybaczyć. Pewnie  nie potraktowała tego na serio.
   - To normalne ,  stary. Za dużo  jej złego  zrobiłeś  żeby  Ci od tak dała czystą  kartę. 
- powiedział  Zabini- swoją  drogą to niezła  łaska się  z niej  zrobiła.
   -Blaise!
   -Ktoś  tu jest zazdrosny? 
   -Wiesz  co, Weasley  chyba mocno  ci przywalił. Idź  się  leczyć człowieku. - powiedział Malfoy wypychając Zabiniego za drzwi. Usłyszał  jeszcze  jak jego przyjaciel mówi do  siebie. 
   - Ja tam wiem swoje.- rozległ  się  trzask teleportacji.


_______________________________________________________________
To mój pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do komentowania. Proszę o szczerą i obiektywną ocenęWyświetlanie Dramione-dramione-31238927-1546-798.jpg. Jeśli masz jakieś rady lub zastrzeżenia -napisz!

LD.