Tyle was tu było

czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział czwarty-Bitwa kolorów

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział czwarty

Bitwa kolorów


Na szczęście Hermiona i Ginny nie spotkały w dormitorium Malfoya. Przypuszczały, że pewnie jest gdzieś z Blaisem. Ruda była pod wrażeniem wystroju wnętrza.
- Zazdroszczę ci Miona- powiedziała do przyjaciółki siadając na jej ogromnym łóżku.- Chciałabym mieszkać w takich luksusach.
- Nawet z Malfoyem za ścianą?
-No dobra, cofam to co powiedziałam.
Pięć minut później szły już w stronę lochów. Pierwszą w tym dniu lekcją były eliksiry. Na ich nieszczęście razem ze ślizgonami. Gdy przyszedł profesor Slughorn zajęły miejsca w jednej z pierwszych ławek. 
- Dziś uwarzycie mi w parach eliksir powodujący zanik pamięci. Ktoś powie nam coś na ten temat? Oczywiście, panna Granger.- Hermiona wyrecytowała z pamięci wszystkie właściwości tego wywaru. - Zgadza się. Pięć punktów dla Gryffindoru-powiedział klepiąc się po wielkim brzuchu.-Macie godzinę. Zaczynamy!
   Hermiona poszła do szafki z ingrediencjami po potrzebne składniki a Ginny została podgrzewając różdżką wodę w ich kociołku. Szatynka już miała wracać do stolika kiedy usłyszała:
-Blaise, w którym słoiku są sproszkowane skrzydła ważki?- Zabini najwyraźnie nie umiał odpowiedzieć na zadane pytanie bo tylko wzruszył ramionami. Hermiona spojrzała na nich kpiąco ale postanowiła się nad nimi zlitować.
-To ten niebieski słoik na najwyższej półce- powiedziała po czym machnęła różdżką i naczynie znalazło się w rękach Malfoya.
-Dzięki, Granger.-powiedział ale Hermiona dodawała już pierwsze składniki do swojego kociołka.
-Widzę, że twoje stosunki z Granger są na poziomie, który mógłbym nazwać nawet komunikatywnym.- powiedział Blaise.
-To ona wprowadziła jakieś durne zasady dla szanujących się współlokatorów- prychnął Malfoy.
- A więc to nie twoja zasługa- powiedział Zabini tnąc korzonki mandragory.
Wszystko szło dobrze dopóki po około pół godzinie Zabini nie dolał do kociołka złego składnika i eliksir nie wybuchł. On i Blaise byli cali usmaleni a po klasie rozniósł się śmiech innych uczniów.
- Zabini, ty kretynie!Co ci przyszło do głowy, żeby dodać esencję jeżowca!? Patrz jak ja wyglądam!- zawołał Malfoy chcąc strzepać sadzę ze swoich jasnych włosów.
-Minus dziesięć punktów dla Slytherinu za nieuwagę podczas dodawania składników!- powiedział profesor Slughorn.- Macie to zaraz posprzątać.
  Dwóch ślizgonów zaczęło doprowadzać miejsce wybuchu do porządku. Podczas sprzątania nie obyło się bez przezwisk i kłótni.
Pod koniec lekcji nauczyciel eliksirów przeszedł się po klasie oceniając zawartość kociołków.
-Poprawny.-powiedział wpatrując się w mętny płyn w kociołku Harry'ego i Rona.- A tu, znakomicie! Najwyższa ocena!- zawołał uradowany przy stoliku gryfonek.
Była to oczywiście głównie zasługa Hermiony.
-Świetnie wam poszło dziewczyny i dlatego chcę by na następnej lekcji panna Granger usiadła z panem Malfoyem.- Dziewczynom zszedł z twarzy uśmiech.
- Ale jak to? Panie profesorze, przecież nasz eliksir był uwarzony całkowicie poprawnie.-powiedziała Hermiona.
-I właśnie dlatego chcę żebyś pomogła panu Malfoyowi który sobie z tym nie poradził. Postanowione.
Dziewczyny w paskudnych nastrojach opuściły klasę.
Dołączyli do nich Harry i Ron.
-Miona, jak ta tleniona fretka coś ci zrobi...- zaczął Ron
-...to go powiesimy na wierzbie bijącej- dokończył Harry.
Hermiona uśmiechnęła się blado.
-Dzięki chłopcy. Najbardziej się boję, że to odbije się na moich wynikach szkolych.- powiedziała ze śmiertelną powagą.
- Cała Miona.-powiedziała Ginny tuląc do siebie przyjaciółkę.- Co teraz mamy?
-Zielarstwo.

***

Zielarstwo na szczęście mieli z krukonami. Pani Sprout zaprosiła klasę do cieplarni i oznajmiła, że na dzisiejszej lekcji będą rozsadzać smocze grusze . Były to owoce, które krztałtem przypominały trochę gruszki ale były pokryte grubą jadowitą skorupą.
- Mój tatuś mówi, że są świetnym lekarstwem na bolące zęby-powiedział Luna, która pojawiła się nagle koło nich.-Zasadził takie w ogródku. Mamy też tam...- i zaczęła wymieniać różne rośliny o nazwach, których nie znał nawet Neville. Wszyscy w duchu przysięgli sobie, że jeśli kiedyś odwiedzą Lunę za nic w świecie nie wejdą do jej ogródka.
   Po zielarstwie mieli transmutację. Niestety znowu ze Slytherinem. Profesor McGonagal, która nie zrzekła się posady nauczyciela pomimo stanowiska dyrektora szkoły kazała za pomocą skomplikowanych zaklęć zmienić swój własny wygląd. Przed przejściem do ćwiczeń praktycznych opowiedziała im o metamorfomagach. W wspomnieniach gryfonów natychmiast pojawiła się Tonks. Posmutnieli.
Potem przeszli do zmiany swojego wyglądu. Mieli rzucać zaklęcia krótkotrwałe, tak żeby pod koniec lekcji wrócić do normalnej postaci.
   Hermiona i Ginny zmieniły kolor swoich włosów na blond, Harry na rude a Ron najwyraźnie bał się lub nie potrafił rzucić zaklęcia na siebie.
Usłyszeli z daleka jak Malfoy mówi do Blaise'a.
-Jestem tak idealny, że nic nie muszę zmieniać.- ,, Co za laluś" pomyślała Hermiona.
-Panie Malfoy, Panie Weasley, dlaczego nie ćwiczycie?- zapytała zezłoszczona profesorka.-
Proszę, na środek . Jeśli nie chcecie transmutować siebie zrobicie to na partnerze.
-Cooo? Nie pozowlę by dotknął mnie jakiś tleniony idiota!
-Nie ma mowy, żeby ta pomylona łasica coś na mnie rzuciła!
- Minus pięć dla każdego z was!-krzyknęła McGonagal- Na mojej lekcji nie będziecie używać takiego słownictwa! Natychmiast proszę zrobić to co powiedziałam !
Dwóch chłopaków z niechęcią wyszło na środek sali. Profesorka wyczarowała wielkie lustro.
Oboje wycelowali w siebie różdżkami.
Zaklęcie Rona nie było bardzo mocne więc zamiast całych włosów tylko końcówki zrobiły się zielone.
-Zapłacisz mi za to Wieprzlej!- krzyknął Malfoy, którego rudy doprowadził do prawdziwej furii.
Machnął swoją różdżką i czupryna Rona zrobiła się wściekle różowa. Wściekły do granic możliwości Ron rzucił się na Dracona.
Po chwili szarpali się ze sobą na podłodze. Zaraz potem rozdzieliło ich zaklęcie profesorki.
- Oboje macie szlaban! Chcę was widzieć jutro wieczorem w swoim gabinecie! Na czwartek proszę napisać wypracowanie o metamorfomagach. Koniec lekcji.

***

Ron pojawił się dopiero pod koniec obiadu. Na głowie miał czapkę , która zakrywała całe włosy. Hermiona przypuszczała, że zaklęcie rzucone przez Malfoya jeszcze działa ale nic nie powiedziała by jeszcze bardziej nie pogrążyć przyjaciela.
- Ten bezmózgi, odrażający, tleniony arystokrata- z ust Rona wylewały się najróżniejsze obelgi pod adresem Dracona Malfoya.
- O wilku mowa- powiedziała Ginny z odrazą patrząc na drzwi Wielkiej Sali przez które wszedł właśnie ślizgon.
Włosy miał wilgotne, nie było jednak śladu zielonego koloru. Hermiona stwierdziła, że te mokre włosy w nieładzie dodają chłopakowi uroku.
Stop! Hermiona, o czym ty myślisz? To Draco Malfoy! Największy dupek jakiego znam!
Przypomniały jej się słowa Ginny.
Ale to przynajmniej przystojny dupek. Bardzo przystojny dupek.

***

Po obiedzie mieli tylko zaklęcia a Hermiona potem jeszcze numerologię.
Profesor Flitwick przeprowadził powtórzenie zaklęć omawianych we wcześniejszych latach. Podobnie zrobiła profesor Vector.
Hermiona udała się jeszcze do biblioteki. Odrobiła zadania domowe i poszła spotkać się z Ginny w jej pokoju w wierzy Gryffindoru. Usiadły na łóżku Rudej i rozmawiały o dzisiejszym dniu. Wieszały psy na Malfoyu gdy Miona spojrzała na zegarek.
-Na Merlina! Za dwie minuty mam patrol!
Ucałowała Ginny na dobranoc i pobiegła do wyjścia.
McGonagal nie przypadkowo wyznaczyła mu szlaban dopiero jutro. Dzisiaj mieli wspólny patrol.
Biegła o ile sił w nogach. Musiała dotrzeć na czas.
Hermiona Granger nigdy się nie spóźnia.
_________________________________________________________________To już czwarty rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Jest trochę  krótki ale mam nadzieję, że ktoś chociaż usmiechnął się na wyobrażenie Rona we wściekle różowej czuprynie. Na początku miał wyglądać kompletnie inaczej ale ta wersja jest chyba najlepsza.
Bardzo proszę o komentowanie. To one (komentarze) dają  mi pewność, że ktoś  czyta bloga. Sama często wchodzę  na bloga  żeby upewnić się czy wszystko jest w porządku i pomimo wprowadzenia paru ustawień, które  mają  nie  liczyć  moich  wejść nie wiem czy statystyki  są poprawne. Tak więc pozostaw  po sobie komentarz, nawet  anonimowy. Będę  ci bardzo  wdzięczna. 
LD.

sobota, 13 lutego 2016

Pytania do was

Chciałabym zapytać się was co w pierwszej kolejności chcielibyście przeczytać.
Zawsze mam ten sam problem. Mam za dużo pomysłów i nie mogę zdecydować się od czego zacząć.
Chcielibyście powieść fantasy czy może inny gatunek?
Narracja pierwszo czy trzecioosobowa, a może mieszana?
Piszcie proszę.
Nie wiem co mam teraz opublikować, więc  zostaw komentarz.
LD.

środa, 10 lutego 2016

Rozdział ósmy- Spotkanie w bibliotece

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział ósmy

Spotkanie w bibliotece



-Hermiono, czy mogłabyś porozmawiać z Ginny? Ostatnio dziwnie się zachowuje.-powiedział jej na ucho zatroskany Harry podczas śniadania. Gryfonka spojrzała na przyjaciółkę. Cięła parówkę na tak maleńkie części, że ta zaczęła przybierać konsystencję gęstej zupy. Patrzyła przy tym gniewnie na kawałek mięsa.
-Dobrze Harry. Chyba wiem o co chodzi, ale i tak z nią pogadam. 
Podeszła do Rudej i zagadnęła.
-Ginny, co z tobą zachowujesz się jakbyś miała kogoś zabić.
-Bo mam na to szczerą ochotę. Blaise... to znaczy Bazyl, taki chłopak z czwartego roku ciągle mnie wkurza.-powiedziała utkwiwszy wzrok w stole ślizgonów. A dokładnie w miejscu gdzie siedział Zabini.
- Ginny, dobrze wiem, że chodzi ci o Zabiniego. Co takiego zrobił?
Ginny popatrzyła najpierw na Harry'ego a potem na Hermionę.
-On nazwał mnie ,, swoją diablicą".-powiedziała łamiącym się głosem.-Ten Dupek przez duże ,,d" chce chyba rozbić mój związek z Harrym.
Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć bo od stołu nauczycieli rozległ się magicznie wzmocniony głos profesor McGonagall.
-W dzisiejszym dniu nie będzie lekcji transmutacji z powodu mojego nagłego wyjazdu służbowego. Jestem pilnie wzywana do ministerstwa. Proszę tylko byście wykorzystali dobrze ten czas. To wszystko.- dyrektorka cofnęła zaklęcie i usiadła by skończyć śniadanie.
- Transmutacja to nasza pierwsza lekcja.-powiedział zadowolony Harry.-Zarządzam obowiązkowy trening Quidditcha dla naszej trójki.
Harry, Ron i Ginny proponowali Hermionie by poszła z nimi na boisko ale dziewczyna odmówiła oznamiając, że ma jeszcze mnóstwo prac domowych.
Tak więc trójka jej przyjaciół poszła na wspólny trening a dziewczyna udała się do biblioteki. 
Było tam pusto. Wszyscy, którzy mieli odwołane lekcje poszli na błonia lub do swoich dormitoriów. Gdy wchodziła do środka usłyszała głos Filcha i pani Pince.
-Irmo, może tak skoczylibyśmy do Hogsmeade?
-No nie wiem Argusie.
-Nie daj się prosić.
Głosy ucichły gdy dwójka zniknęła za zakrętem.
Wszyscy w szkole podejrzewali ich o flirtowanie i te przypuszczenia okazały się prawdziwe.
Hermiona usiadła przy jednym ze stolików. Rozłożyła pergamin i podręczniki i zaczęła szukać książek o transmutacji.
Przeszła do regału poświęconemu temu przedmiotowi i zaczęła czytać tytuły woluminów w celu znalezienia odpowiedniej pozycji.
-Tego szukasz?- rozległ się czyiś głos tuż obok niej. Aż podskoczyła. Myślała, że jest sama w bibliotece. Obok nie stał Draco Malfoy a w ręku trzymał książkę, której szukała.
-Tak. Skąd wiedziałeś, że to moja ulubiona książka do zadań domowych z transmutacji?-spytała.
-Nie wiedziałem. Wziąłem pierwszą z brzegu. Pouczymy się razem?
- Czy ja dobrze zrozumiałam? Ty chcesz się UCZYĆ?
-Tak, nie jestem zbyt dobry z transmutacji. Miałem nadzieję, że mi pomożesz, jesteś najlepsza w klasie i...
Świat zwariował.
Draco Malfoy prosi Hermionę Granger o pomoc w zadaniu domowym. 
Hermiona pomyślała, że to jakiś dziwny sen. Ale nie zamierzała się budzić, podobał jej się ten sen.
-Pomogę ci.-powiedziała krótko.
Chłopak aż cały się rozpromienił.
Poszedł za dziewczyną do zajętego przez nią wcześniej stolika.
Usiedli.
-To z czym masz problemy ?- dziewczyna zaczęła mu dokładnie wszystko wyjaśniać. Chłopak słuchał uważnie. 
Dlaczego wcześniej nie poprosiłem jej o pomoc w nauce? Wyjaśniała wszystko o wiele lepiej od McGonagal. 



Uporali się z zadaniem w czterdzieści pięć minut. Mieli jeszcze kwadrans do końca pierwszej lekcji.
Dziewczyna wyszła z biblioteki i szła w stronę swojego dormitorium by zostawić odrobione zadanie.
Draco szybko ją dogonił.
- Dzięki za pomoc.
-Nie ma za co. I tak bardziej palisz się do nauki niż Harry i Ron. Oni chcieli tylko cały czas ode mnie przepisywać. W końcu zgadzałam się pożyczać im swoje notatki przed egzaminami.
- Naprawdę? Jesteś za dobra.
-Wcale nie jestem za dobra. Gdybym była...- dziewczyna zamyśliła się.
- Co robisz dziś wieczorem?-spytał chłopak.
-Pewnie umówię się z Ginny i razem coś wykombinujemy.
Draco parsknął śmiechem.
- Coś mi się wydaje, że dzisiejszy wieczór spędzi z Diabłem.
-Ach więc to tak.-powiedział Hermiona z tryumfującą miną- Ty wiesz o co chodzi Zabiniemu. 
-Jest moim przyjacielem. Wiem o nim wszystko.
-Za to moją przyjaciółką jest Ginny. I przekaż Diabłowi, że jeśli się od niej nie odczepi to go potraktuje upioro-gackiem. W wykonaniu Ginny jest naprawdę straszny a ja dawno nie widziałam, żeby była na kogoś tak wkurzona.
-To się właśnie Diabłowi najbardziej podoba.
- Ja wszystko powiem Ginny!
-Nie zrobisz tego!-powiedził Malfoy i zaczął łaskotać dziewczynę.
-Malfoy, ty baranie! Przestań!-krzyczała miona zwijając się ze śmiechu.
-Mówiłem już, że mój znak zodiaku to byk. I co, nie powiesz jej?
-D...dobrze ale prz..przestań.-błagała Miona.
Chłopak puścił dziewczynę ale po chwili oberwał łokciem w żebra.
-Ała!-złapał ją za łokieć i obrócił przodem do siebie.
Dziewczyna zaczęła się wyrywać.
-Zostaw ją, Malfoy!-z końca korytarza biegł ku nim rozwścieczony Ron.
Draco natychmiast puścił Mionę i wyciągnął różdżkę.
-Expelliarmus!- zawołał Ron i różdżka wyleciała Malfoyowi z ręki.
-Nie, Ron, zaczekaj!To nie tak!-chciała uspokoić przyjaciela gryfonka.
-Odsuń się Miona. Zaraz pożałuje, że w ogóle się do ciebie odezwał!
Hermiona zaczęła biec do rudego, który celował różdżką w Dracona.
-Expelliarmus!-teraz to różdżka Rona wyleciała w powietrze.
-Miona? Co ty robisz? Ten kretyn chciał cię skrzywdzić!
I rzucił się na Malfoya.
Hermiona próbowała unieszkodliwić ich ciosy zaklęciem ale poruszali się tak szybko, że jej uroki tylko odbijały się od ścian.
Podbiegła do walczących chłopaków.
-Ron!Ron!Proszę przestań!-krzyczała próbując ich odciągnąć.
Ron szykował się do kolejnego ciosu pięścią ale w tej chwili Hermionie udało się wedrzeć pomiędzy walczących.
Rudy trafił dziewczynę prosto w brzuch i gryfonka odleciała aż pod ścinę. Osunęła się na podłogę.
-Widzisz co zrobiłeś!-krzyknął Ron.
-To ty ją uderzyłeś, kretynie!- odpowiedział Draco podbiegając do leżącej dziewczyny.
Ukląkł przy niej. Była bledsza od ściany na korytarzu. Resztką sił podniosła się i zaczęła kaszleć. Z jej ust wypłynęła krew.
-Na co czekasz? Leć po pomoc!-wrzasnął do rudego blondyn.
Weasley znikł za korytarzem.
Draco podciągnął dziewczynę na swoje kolana.
Oddychała ciężko, oczy miała zamknięte.
 ____________________________________________

Oto ósmy rozdział. Jak wam się podoba kolejne spięcie Draco vs Ron.
Tym razem miało trochę gorsze skutki niż zmiana koloru włosów.
LD.

SOWA

Chciałabym  was zachęcić do komentowania. Kilka waszych słów znaczy dla mnie  naprawdę wiele.
Napiszcie proszę pod tym postem co sądzicie  o moim  opowiadaniu. Czy podoba wam się?  Czy jest  nudne? Może komuś spodobało się moje pióro ( tak się  chyba  mówi  na styl pisania ) i chciałby  zaproponować jakaś  inną  tematykę?
Pierwsze  opowiadania zaczęłam pisać gdy tylko nauczyłam  się  stawiać litery i będę to robić prawdopodobnie przez całe życie.
Mam kilka projektów na nawet całe  książki i parę  zaczętych.
Jako pierwsze zaczęłam wstawać Dramione ponieważ spodobało mi się opisanie połączenia dwóch  tak różnych charakterów. Poza tym   więcej  czytelników zainteresowały się moim blogiem. Wpisał byś ,,Dramione" i moje opowiadanie wyskoczyłoby ci w wynikach.
Więc napisz proszę czy podoba ci się fabuła mojego opowiadania. Czy coś  byś  zmienił? Czego oczekujesz? Wolisz poznać moje autorskie opowiadania czy powieści fanfaction?
W swojej bibliotece mam około 350 książek (prawie  wszystkie przeczytane). Może chcesz przeczytać fanfaction innej powieści ?

LD.💗

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział siódmy-,,Najlepsze co mam"

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział siódmy

"Najlepsze co mam"


Patrzył jak Granger odchodzi do szafki z ingrediencjami. Blaise miał rację. Ona była naprawdę ładna.
To Granger!Opanuj się Smoku!
Poczuł jak coś małego ląduje na ławce przed nim. Była to kartka papieru zwinięta w kulkę. Odwinął ją i zobaczył kilka linijek tekstu napisanych niedbałym pismem jego przyjaciela.

Nawet nie wiesz jak mi się dobrze siedzi z rudą Weasleyówną.
Rumieni się i dostaje szału za każdym razem gdy nazywam ją gorącą kocicą.

Parsknął śmiechem. Wyobraził sobie siebie na miejscu Blaise'a. Ciekawe jak zareagowałaby Granger gdyby nazwał ją na przykład piękną smoczycą albo coś w tym rodzaju.

***

Harry kilkakrotnie spróbował dowiedzieć się od Ginny co wydarzyło się między nią a Blaisem na eliksirach. Przez cały dzień chodziła cała czerwona na twarzy i łatwo było ją zdenerwować.
   Cieszył się, że z powodu szlabanu Rona nie będą mieli dzisiaj treningu bo Ruda wyglądała tak jakby miała kogoś zabić kaflem.
 Pod wieczór Ron wyszedł z Dormitorium do gabinetu dyrektorki na umówiony szlaban. 
Wszedł do środka. W gabinecie była już McGonagal, Malfoy i Filch.
-W ramach szlabanu przez kolejne trzy godziny będziecie pomagać panu Filchowi porządkować składziki na środki czyszczące. Oczywiście nie możecie używać czarów. Wasze różdżki zostaną zaklęte tak by przez ten czas nie mogły posłużyć wam do czarów. Możecie zaczynać.

***

Czyścili już dobre dwie godziny. Pracowali  w ciszy bo woźny nie opuszczał ich na krok.
Malfoy cały był spięty. To przez Weasleya teraz tu siedzi. Przy najbliższej okazji się mu odpłaci.
W końcu skończyli pracę. Każdy poszedł w swoją stronę planując zemstę na drugim.
Blondyn wszedł do pokoju. Na kanapie w dziwnej pozycji pół siedzącej była Hermiona. Dookoła walały się pergaminy, książki były pootwierane na różnych stronach. Dziewczyna spała. Wyglądała tak spokojnie.
Draco stwierdził, że kiedy dziewczyna wstanie będzie cała obolała z powodu pozycji, w której zasnęła. Bardzo delikatnie wziął ją na ręce. Diabeł chyba powiedziałby, że to miły gest. Skierował się do jej pokoju. Niestety zahaczył jedną nogą o torbę dziewczyny i prawie przewrócił.
-Malfoy!?- krzyknęła dziewczyna i wyrwała się spadając boleśnie na podłogę.-Co ty na Wielkiego Merlina robisz?
- Chciałem cię zanieść do łóżka ale nie moja wina, że skaczesz jak oparzona.
Hermiona zobaczyła urażoną minę Malfoya. Pamiętała tylko, że pisała esej na transmutacje a potem chyba zasnęła. Może naprawdę chciał jej tylko pomóc? 
-Niestety przez te wszystkie lata dałeś mi powody żebym skakała jak oparzona kiedy cię widzę.-powiedziała.
Malfoy nic nie powiedział tylko poszedł do swojej sypialni i zatrzasnął drzwi.

***

Następnego dnia Hermiona obudziła się z myślą, że może trochę za ostro potraktowała Ślizgona.
Jak na Malfoya zachowywał się naprawdę przyzwoicie. Postanowiła, że przeprosi go za swoje wczorajsze zachowanie. 
Ubrała się, wzięła książki i poszła pod jego drzwi.
Zapukała. Po chwili otworzył jej Draco trzymający coś przy czole. 
- Czego chcesz, Granger?
-Przeprosić.
Chłopaka zamurowało.
-A za co TY chcesz MNIE przepraszać?
-Za to jak cie wczoraj potraktowałam.
-To ja powinienem przepraszać. Ty zachowałaś się normalnie.
-Ale gryzie mnie sumienie.-odparła- I ...co u licha stało ci się w czoło?
-Oparzyłem się o kociołek.
-Sorry. Za to też powinnam cię przeprosić.
-Sama mówiłaś, że liczą się czyny, a nie słowa.
-I właśnie dlatego zaraz przyniosę ci najlepszą maść na siniaki jaką mam.- powiedziała i zniknęła za drzwiami.
Draco nie mógł uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Odbył całkiem normalną, może nawet miłą rozmowę z Hermioną Granger.
Nie dane mu było jednak długą rozmyślać bo po chwili do jego pokoju ponownie weszła Hermiona trzymając w ręku słoik z maścią na siniaki.
-Siadaj.-powiedziała odkręcając wieczko.
-Co?-spytał zdezorientowany chłopak.
-Chcesz mieć wielkiego sińca? Nie? To siadaj.- powiedziała wskazując jego łóżko.
Chłopak usiadł jak mu kazała i ściągnął okład z czoła. Hermiona odgarnęła mu oczy i skrzywiła się lekko.
-Mocno się oparzyłem?- spytał.
-Niestety. Podręcznik ma naprawdę ciężką okładkę.-powiedziała nabierając na palec trochę maści.
Zaczęła wcierać ją najdelikatniej jak potrafiła nie chcąc sprawić mu wiele bólu. Delikatnie zaczęła masować mu obtłuczoną skórę. Po chwili siniak zniknął całkowicie. 
- No już. Skończone.-powiedziała odsuwając się od chłopaka.- Malfoy, już po wszystkim. Nie ma śladu.-dodała bo chłopak nadal siedział i się na nią patrzył.
Po jej słowach potrząsnął głową i odwrócił wzrok.
-Za dziesięć minut zaczyna się śniadanie-przypomniała mu gryfonka nadal bacznie go obserwując.
Wyszła z jego pokoju i udała się w stronę Wielkiej Sali.
Chłopak tymczasem westchnął głęboko i uśmiechnął do siebie.

***

Leżał na łóżku i wspominał tą chwilę.
Przyszła go przeprosić. Za taki drobiazg. Gdyby to on miał ja przepraszać za takie rzeczy nie starczyłoby mu chyba życia.
Przypomniał sobie dotyk jej delikatnych palców na jego czole. Nieświadomie dotknął tego miejsca.
Ona była taka pełna wszystkiego co dobre. Była jak patronus. A on był dementorem.
Sama mówiłaś, że liczą się czyny, a nie słowa.
-I właśnie dlatego zaraz przyniosę ci najlepszą maść na siniaki jaką mam.
Postanowił pokazać jej się teraz ze swojej najlepszej strony. Przyniesie jej najlepszego Dracona Malfoya jakiego w sobie miał.


_________________________________________________________________________________
Rozdział krótki, ale nie można pisać niczego na siłę. Umieściłam w nim wszystko na czym mi zależało.
Bardzo proszę o komentowanie.
LD.