Tyle was tu było

wtorek, 10 maja 2016

NOWA SZATA GRAFICZNA BLOGA

Mam nadzieję, że podoba wam się nowy wygląd bloga. Przy edycji wyszło wiele błędów estetycznych w ostatnich rozdziałach ale ma nadzieję, że wybaczycie mi to, że trochę się od siebie różnią.
LD.

Rozdział jedenasty- Początek nieporozumień


Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział jedenasty

"Początek nieporozumień"

Reszta lekcji upłynęła wszystkim bardzo szybko.
Draco usilnie próbował wybić Zabiniemu z głowy pomysł ,,Masowe korepetycje u Granger".
  Nie chciał by Blaise ani ktokolwiek inny korzystał również z jej pomocy. Stwierdził, że w jej oczach wypadłby jeszcze gorzej.
Z jednej strony nadąsany, skryty arystokrata , z drugiej spontaniczny i pełen humoru Blaise.
Gdy skończyła się lekcja odczekał aż reszta ślizgonów zniknie za rogiem korytarza. Postanowił wykorzystać dobrą ocenę jako pretekst do rozmowy z gryfonką.
Jednak dziewczyna szybko opuściła czując na sobie jego spojrzenie szybko opuściła klasę.
Wyglądało to tak jakby celowo go unikała.
Draco pomyślał, że pewnie była zła za to, że ktoś zachwycił McGonagal  i nie była chwalona jako jedyna.


***

Grupa gryfonów szła razem na zajęcia z zielarstwa. Byli już na błoniach gdy Ron powiedział do Harry'ego:
-Słuchaj Harry, jak wam się układa z Ginny?
Harry'ego bardzo zaskoczyło to pytanie.
-Chyba w porządku... a o co konkretnie ci chodzi?
Ron wytężył mózg by wymyślić jakąś sensowną odpowiedź.
-No wiesz, czy wy nadal jesteście ze sobą tak na poważnie? Czy ten...yyy... coś się nie popsuło między wami?
Harry ku zdziwieniu Rona zmarszczył brwi i zmarkotniał.
-To aż tak bardzo widać?-spytał.
-Ale co?
-To, że ja już nie czuję do niej tego co kiedyś.
-Co masz na myśli, Harry?-zaniepokoił się Ron.
Harry westchnął głęboko.
***

Podczas obiadu Hermiona od razu pobiegła do Rona spytać się jak przebiegła rozmowa z Harrym.
-I jak Ron? Rozmawiałeś z nim? Mam nadzieję, że palnąłeś jakiegoś głupstwa, to bardzo delikatny temat.
-Hermiono, za kogo ty mnie uważasz? Rozmawiałem z nim.
-I co?
-Powiedział, że już nie jest zakochany w Ginny.
-Och...to- zaczęła Hermiona- Ja muszę porozmawiać z Ginny.
Szybo pobiegła na swoje miejsce obok Ginny.
Choć Ron nie chciał w to wierzyć, ale niestety spełniły się jego najgorsze obawy. Hermiona po usłyszeniu o tym co powiedział Harry, choć nie chciała tego po sobie pokazać to jednak się ucieszyła. Dziewczyna, którą kochał była zakochana w jego najlepszym przyjacielu..
Postanowił dokończyć obiad. Idąc ku stołowi wyczuł na sobie czyjeś spojrzenie. Odwrócił się i zobaczył, że to Draco Malfoy się w niego wpatruje. Jego twarz była nieodgadniona.

***

Ginny wpatrywała się zamyślona w swoją szklankę z lemoniadą. Ostatnio dość często tak robiła. W szkle odbijał się zniekształcony, wypełniony bąbelkami obraz. Tylko tak mogła przyglądać się Zabiniemu by nikt złośliwie jej o to nie oskarżył. Ten chłopak naprawdę się jej podobał. Był zabawny i pełny życia,  do tego bardzo przystojny. Często ją denerwował i żartował a ona żałowała, że nie może tego robić razem z nim.
Najbardziej bała się reakcji swojego brata. Wiele razy już zdążył pokazać co sądzi o ślizgonach. I jeszcze Harry, który był dla niej bardzo ważny  nie chciała złamać mu serca.
Nagle ktoś zajął miejsce koło niej. To Hermiona wróciła z lekkim uśmiechem na ustach.

***

Jadł bez przekonania, nawet nie wiedział co wkładał do ust. Oprzytomniał dopiero gdy zobaczył, że ktoś biegnie przez Wielką Salę. Hermiona Granger już stała przy Weasleyu, rozmawiali przez chwilę. Widać było, że dziewczyna jest podekscytowana.
Rudy nawet nie wiedział jakie ma szczęście. Był teraz bohaterem, wrócił do Hogwartu, za złotym Golden Trio. A on? On był uważany za śmierciożercę, który cudem uniknął Azkabanu. Może nadal budził pewien szacunek i respekt ale był pewien, że ona nigdy się do niego nie przekona. Przegrał. Ale dlaczego nie rozpocząć nowej gry?
Najpierw trzeba spłacić swoją wolność.

_____________________________________________________________________________________
Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie pisałam BARDO długo. Strasznie przepraszam wszystkich, którzy czekali na nowy rozdział. Czasami po prostu tak jest, że w życiu nam coś wypada albo po prostu ucieka wena, mam nadzieję, że zrozumiecie. Grunt to się nie poddawać!
LD.

wtorek, 29 marca 2016

Rozdział dziesiąty-,,Plan"

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział dziesiąty

"Plan"


Siedział w bibliotece a oczy same mu się zamykały ze zmęczenia. Był na ostatnim roku nauki w Hogwarcie, który poprzedzał najważniejsze egzaminy- Owutemy.
Całą sobotę poświęcił na korepetycje. 
Przyszło mu pomagać grupie naprawdę okropnych pierwszoroczniaków. Jedna dziewczynka cały czas trzymała różdżkę za niewłaściwy koniec a jakiś chłopiec spał śliniąc się na biurko.
W tym roku miał wyjątkowo dużo pracy z własnymi zadaniami domowymi a do tego musiał jeszcze udzielać korepetycji.
Dręczyły go wyrzuty sumienia. 

Od bardzo dawna przyjaźnił się z Hermioną ale od dłuższego czasu zauważył, że stała się dla niego kimś bardziej wyjątkowym. 
Myślał, że jest odważny nadal darząc nienawiścią dawnych wrogów.
Ale ona jak zwykle miała rację. Odwagą było życie w zgodzie i przebaczanie nieprzyjaciołom.
Jak on mógł być tak głupi. Malfoy był znienawidzony przez wszystkich gryfonów ale gdyby się zastanowić to jego przyjaciółka była najczęstszym obiektem jego kpin i szydzeń.
Musiał koniecznie zastanowić się co robić dalej.


***

Siedziały z Ginny w dormitorium od dłuższego czasu.
Hermiona próbowała wszelakich sposobów by jakoś pocieszyć przyjaciółkę.
Dziewczyna kończyła pisać esej na jedną z lekcji gdy ktoś mocno zapukał do drzwi. 
Gdy gryfonka otworzyła je do pokoju wpadła zapłakana Ginny.
- Hermiono, nie wiem co robić.-szlochała Ruda.- Harry i ja... nie wiem, naprawdę nie wiem...
- Ale Gin, co się właściwie stało?-spytała przyjaciółki nalewając jej herbaty.
Ginny podniosła się z łóżka do pozycji siedzącej i zaczęła nerwowo skubać brzeg poszewki na poduszkę.
-No bo wiesz, mi Harry podobał się od zawsze. Kiedyś byłam nieśmiała i normalnie bałam się do niego odezwać, więc kiedy poświęcił mi więcej uwagi, tam w Komnacie Tajemnic, a potem przed śmiercią Dumbledore'a...
Ginny wypiła łyk herbaty.
- Myślałam, że go kocham. Jest wspaniałym przyjacielem. Okazał mi tyle dobrego, ale to nie jest miłość. Najgorsze jest to, że nie wiem co on tak naprawdę czuje. A co jeśli go zranię?
- Może spytasz Rona by jakoś to od niego wyciągnął?
-Nie!-uniosła się Ginny.- Wiesz jaki on jest, wyśmieje mnie. A poza tym jest moim bratem. I jest jeszcze Blaise.
-Acha! Wiedziałam, że coś między wami jest.
Ginny zarumieniła się.
-No bo wiesz. Oczywiście, jest bardzo przystojny, ale nie o to chodzi. Jest pełny życia, zabawny, nawet jeśli czasami mnie wkurza. Wydaje mi się, że jest kimś takim jak ja. A Harry, on i ja należymy do zupełnie innych światów.
Ruda położyła się z powrotem na plecach ściskając mocno poduszkę.
-Dlaczego to wszystko jest takie trudne?-westchnęła-Od czego mam zacząć?
-Ja spróbuje coś ustalić z Ronem.
-Naprawdę byś to zrobiła? Nie wiem czy to dobry pomysł...

***

Gryfonki dokładnie wszystko zaplanowały.
Ginny miała trzymać się z boku, tak by Harry mógł porozmawiać z Ronem. Hermiona miała ograniczyć wszelkie kontakty z Malfoy'em by nie wywoływać niepotrzebnych konfliktów między chłopakami.
W poniedziałek na śniadaniu szatynka odciągnęła Rona na bok.
-Ron, czy mógłbyś coś dla mnie zrobić?-spytała.
Czy mógł coś dla niej zrobić? Oczywiście! I tak miał szczęście, że ona się do niego odzywa.
-Jasne.
Hermiona upewniła się, że nikt ich nie podsłuchuje i ciągnęła dalej.
-Chodzi o Harry'ego. Dowiedz się co on tak naprawdę czuje do Ginny. Tylko bądź ostrożny, to bardzo delikatna sprawa. 

***

Ron był zagubiony. Myślał, że Hermiona nie jest nikim zainteresowana, trochę podejrzane wydawało mu się to całe zajście z Malfoy'em, ale ... czy dziewczynie podoba się Harry? Nie, oni byli tylk0 przyjaciółmi. Ale, czy on także nie był jej przyjacielem a był w niej zakochany?

***

Draco siedział na śniadaniu wpatrując się mętnie w gazetę. Odkąd zniknął Voldemort artyuły dotyczyły głównie złapanych śmierciożerców i lepszym świecie bez nich. Jeszcze niedawno miał majątek i nazwisko, teraz zostały mu tylko pieniądze i zła sława. Kiedy ojciec został zamknięty w Azkabanie razem z innymi odczuł pewnego rodzaju ulgę ale też przygnębienie.
Wiedział, że Lucjusz Malfoy zawsze dostawał to czego chciał bez najmniejszego trudu. Pozwalała mu na to jego pozycja społeczna i rodowa fortuna. Jemu też mówił, że może mieć cały świat jeśli tego zechce ale prawda była taka , że może go mieć wtedy gdy na niego zapracuje. Ostatnie dni były tego dowodem.
Ze swojego domu wyniósł jeden dobry nawyk. Zawsze walczył o to co było najlepsze i najtrudniejsze do zdobycia. Dlatego właśnie postawił przed sobą zadanie- musiał sprawić by najbardziej skrzywdzona przez niego osoba uwierzy w jego skruchę i na zawsze zakopią topór wojenny.
Zadanie okazało się trudniejsze niż myślał.

***

- Zgodził się. Powiedział , że postara się tego dowiedzieć.
Oczywiście nie powiedziałam mu , że robi to dla ciebie.-powiedziała Hermiona do Ginny na lekcji transmutacji. 
 Profesor McGonagall odchrząknęła by uciszyć klasę.
-Oddam wam teraz prace domowe. Jak zwykle to panna Granger dostała najlepszą ocenę ale ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu drugą najlepszą pracę napisał pan Malfoy. Nie wiem z jakich źródeł korzystałeś ale rób tak dalej, chłopcze.


__________________________________________
Oto kolejny rozdział mojej historii. W kolejnym zamierzam dodać trochę wątku humorystycznego bo ten pełen był wyznań i przemyśleń bohaterów. Wiem, że jest krótki, ale rozdziałem nazywam go z braku lepszego słowa. Chyba lepiej to brzmi od "NAGŁEGO PRZYPŁYWU WENY I INSPIRACJI
 DLA KRÓTKOTRWAŁEJ AKCJI".
LD.

poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział dziewiąty-,,Nie cierpię żółtego!"

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział dziewiąty

"Nie cierpię żółtego!"

Rozdział dedykuję każdemu kto czyta moje słowa, szczególnie tym, którzy wspierają mnie komentarzami.


Powoli otwierała oczy. Czuła się dziwnie słaba.  Zdawało jej się, że jej ciało waży kilka ton.

Uniosła delikatnie powieki i ujrzała biały sufit. 
Przechyliła oczy i zauważyła jakąś postać.
Po chwili wzrok się jej wyostrzył i zobaczyła panią Pomfrey.
Była w skrzydle szpitalnym.
Kobieta gdy zobaczyła, że jej pacjentka już się obudziła podeszła do niej.
-Wypij to słonko.-powiedziała podając Hermionie szklankę z jakimś eliksirem.
Dziewczyna wypiła płyn i poczuła, że wracają jej siły.
-Przepraszam... ile już tu jestem?
Pani Pomfrey zacmokała ustami.
-Och, tylko godzinkę skarbie. Jeśli twój stan się nie pogorszy wyjdziesz na wieczór.


***

Ginny przemierzała korytarze. Była jeszcze w stroju do Quidditcha a w ręku trzymała miotłę. Szła w stronę skrzydła szpitalnego. Bez pukania weszła do sali.
Hermiona leżała na jednym z łóżek. Była blada ale na policzki powoli wracały kolory.
Chciała do niej podejść ale drogę zagrodziła jej pani Pomfrey.
-Ona potrzebuje teraz odpoczynku.
-Ale to moja przyjaciółka! Będę cicho, chce tylko sprawdzić co jej jest!- walczyła dzielnie Ruda.
-To samo powiedział ten chłopak. A teraz proszę wyjść.
,,Chłopak? Jaki chłopak? Czyżby Ron?"
Wyszła szybko ze skrzydła szpitalnego i zobaczyła, że na jednej z ławek siedzi Malfoy. Tak się spieszyła, że nawet nie zauważyła jego obecności.
-Co ty zrobiłeś Mionie.
Draco podniósł wzrok.
-Tak się składa, że to twój kochany łasicowaty braciszek ją udeżył.
-Ron?
-Tak. Ten drań, który podobno jest jej przyjacielem.
-Gdzie on jest?
-W gabinecie dyrektorki. Ma tam siedzieć do jej powrotu.
Ginny nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
Jej brat podniósł rękę na Mionę.


***

Przez całe lekcje Ginny siedziała nachmurzona i do nikogo się nie odzywała. Harry czuł się podobnie. Jego najlepszy przyjaciel znowu wplątał się w kłopoty przez co Hermiona leżała teraz w skrzydle szpitalnym.
Ponury nastrój udzielił się jeszcze jednej osobie.
Draco Malfoy  podczas kolacji  wpatrywał się tępo w swój talerz.
-Więc co tam się stało Smoku?-spytał Blaise kiedy wchodzili do jego dormitorium przez pokój wspólny Slytherinu.
Draco westchnął i usiadł przy przyjacielu na kanapie stojącej przy jednej ze ścian.
-Zaczęło się wczoraj wieczorem. Wróciłem ze szlabanu z Wieprzlejem i zobaczyłem ją leżącą na największym posłaniu z książek jakie widziałem. Zgodnie z twoją radą by być miłym dżentelmenem chciałem zanieść ją do jej pokoju. Tylko niestety potknąłem się po drodze. Ona obudziła się i odskoczyła ode mnie jak oparzona.-Draco streścił ich póżniejszą, krótką wymianę zdań.-Gdy wstałem na czole wyskoczył mi ogromny siniak.-popatrzył znacząco na Zabiniego-Wiesz, po oparzeniu kociołkiem.
-Co to tak naprawdę było?
-Ciężki podręcznik Granger.
Zabini wybuchnął śmiechem.
-No i co się stało dalej?
-Ona przyszła do mnie żeby przeprosić, że się na mnie wydarła i za  ten siniec.
-Ale ty nie masz niczego na czole. Jest tak jak zwykle idealne.
-Bo ona potem przyniosła mi maść na siniaki. Zaczęła mi ją aplikować. Ty wiesz jakie ona ma cudowne dłonie!
-Ktoś wpadł po uszy.-zarechotał Blaise.
Draco nie przejął się komentarzem kolegi i ciągnął dalej.
-Potem okazało się, że nie mamy transmutacji. Stwierdziłem, że to świetna okazja żeby pokazać się z lepszej strony. Znalazłem ją oczywiście w bibliotece. Poprosiłem o pomoc w transmutacji.
-Pewnie sporo cię to kosztowało, Smoku. Ty nie znosisz transmutacji.
-Właśnie nie, wiesz ona jest o wiele lepszą nauczycielką od McGonagal. Jest bardziej cierpliwa.
-Zapiszesz mnie do nie na korki?
-Blaise, nie przerywaj mi!
-No dobra.
-No i potem szliśmy do siebie i zaczęliśmy rozmawiać o tobie i Rudej.
-Co? 
-Ona powiedziała żebyś lepiej jej nie wkurzał bo dostaniesz upioro-gackiem.- zachichotał na widok miny przyjaciela.-No i wtedy wparował Weasley. Rozbroił mnie i chciał pewnie rzucić jakąś klątwę ale ona mu nie pozwoliła. Rzucił się na mnie. Ona chciała nas rozdzielić i wpadła między nas akurat wtedy kiedy łasic wymierzył cios.-Draco aż dygotał ze złości.- Trafił ją prosto w brzuch. Ona straciła przytomność, on pobiegł po pomoc...
-Kiedy ją wypuszczają ze skrzydła szpitalnego?
-Chyba... Chyba dziś wieczorem.- wstał i poderwał się do drzwi.
-Leć do niej Romeo! zawołał za nim Blaise.
-Zamij się lepiej Weasleówną!- usłyszał odpowiedź ślizgona.

***

Hermiona siedziała w kanapie przed rozpalonym kominkiem. Czuła się już całkiem dobrze. Miała jeszcze tylko przed snem zażyć eliksir wzmacniający. 
Jadła powoli kanapkę. Na polecenie pani Pomfrey nie poszła na kolację więc skrzaty przyniosły jej jedzenie do pokoju.
Brzuch nadal trochę ją bolał ale pani Pomfrey i tak zdzaiłała cuda. Bardziej odczuwała ból psychiczny. Jej przyjaciel nie słuchał jej wyjaśnień. Był tak zaślepiony nienawiścią do Dracona, że nie chciał nawet jej wysłuchał. Wiedziała jednak, że przyjaciel nigdy celowo by jej nie skrzywdził i teraz na pewno tego żałował.
Drzwi do salonu otworzyły się i do pokoju wpadł Malfoy.
-Od dawna tu jesteś?
-Z jakieś pół godziny. Pani Pomfrey zakazała mi iść na kolacje więc skrzaty przyniosły mi jedzenie tutaj.
-Jak się czujesz?
Czyżbym nadal tkwiła w tym dziwnym śnie?
- Już dobrze. Trochę boli mnie brzuch, ale poza tym jest w porządku.-powiedziała Hermiona wstając i podchodząc do wyjścia na korytarz.
-A gdzie ty się wybierasz?- spytał Draco skacząc do drzwi i nie pozwalając przejść dalej.
-Po notatki do Ginny. Chyba nie myślałeś, że będę tu siedziała i nic nie robiła.- fuknęła Hermiona.-A teraz się przesuń.
-Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci się stąd ruszyć. A notatki pożyczysz ode mnie.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi.
-A to od kiedy Draco Malfoy, pogromca szlam troszczy się o jedną z nich?
-Od momentu kiedy stwierdziłem, że maść na siniaki to bardzo potrzebna rzecz.

Po chwili Hermiona siedziała już przy swoim biurku przepisując notatki Malfoya. 
Musiała przyznać, że jego charakter pisma był naprawdę niezwykły. Był lekko niedbały, każda litera zdawała się być żywa, jakby dopiero co była nakreślona.
Notatki były całkiem niezłe, choć pewnie Ginny dałaby jej lepszy materiał do nauki.
Przepisała wszystko i poszła się wykąpać.
Ciepła woda działała na nią setki razy lepiej niż eliksiry szkolnej pielęgniarki.
Przed snem wypiła jeszcze buteleczkę od pani Pomfrey.

Tym razem długo nie mogła zasnąć. Jej myśli krążyły wokół Rona i Malfoya. McGonagal pewnie wróciła już do szkoły. Czy potraktuje go bardzo surowo? 
A Malfoy?
Dzisiaj dziwnie się zachowywał.
Nie był arogancki, nawet żartował. Był sympatyczny, miły. Dziewczyna nie wiedziała co o nim myśleć. Wiedziała tylko, że taka wersja Dracona Malfoya bardzo jej odpowiadała.

***

Rano obudziło ją pukanie do drzwi.
Otworzyła. Za drzwiami stał Ron.
-Hermiono. Tak mi przykro.-powiedział i wręczył jej bukiet żółtych tulipanów, który dziewczyna dopiero teraz zauważyła. Przecież na pewno nie raz mówiła mu, że nie znosi tego koloru.
-Wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie, Ron. Już wszystko w porządku.-uspokoiła go Hermiona.
-Jest mi tak głupio...
-A co z McGonagal?-spytała dziewczyna
-Muszę udzielać korepetycji pierwszoroczniakom.
Hermiona nie mogła sobie wyobrazić jej przyjaciela jako nauczyciela.
Usłyszeli kroki z dochodzące z sąsiedniego pokoju.
-To Malfoy.-szepnęła Hermiona.-Wracaj do siebie. Nie chcę tutaj waszej kolejnej sprzeczki.

Ron szybko wyszedł z dormitorium. Zamknął drzwi w tym samym momencie , w którym Malfoy wyszedł ze swojej sypialni.
-Kto to był?
-Ginny.-zmyśliła szybko Hermiona. Wyczarowała wazon i wsadziła do niego kwiaty. Nie mogła się powstrzymać i zmieniła kolor kwiatów na fioletowy.
-To twoja najlepsza przyjaciółka nie wie, że nie lubisz tego koloru? Baby zawsze sobie mówią takie rzeczy.
- Ona...
-Nie kończ. Wiem, że to był Weasley.


_____________________________________________
Oto dziewiąty rozdział.
Dla wszystkich tych, którzy nie przepadają za rudym przyjacielem Hermiony- Te korepetycje będą dla niego prawdziwą męczarnią.
To moje pierwsze Dramione, a w czymś co się zaczyna jest wiele błędów. Może akcja jest zbyt szybka, może niektórzy bohaterowie przeszli zbyt gruntowną metamorfozę? Rozdziały są krótkie, nie pojawiają się regularnie... 
Ale nie wolno się poddawać. Ciężka praca i doświadczenie są drogą do doskonałości.
[osobiście nie mam nic do koloru żółtego :-)]
LD.


czwartek, 18 lutego 2016

Rozdział czwarty-Bitwa kolorów

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział czwarty

Bitwa kolorów


Na szczęście Hermiona i Ginny nie spotkały w dormitorium Malfoya. Przypuszczały, że pewnie jest gdzieś z Blaisem. Ruda była pod wrażeniem wystroju wnętrza.
- Zazdroszczę ci Miona- powiedziała do przyjaciółki siadając na jej ogromnym łóżku.- Chciałabym mieszkać w takich luksusach.
- Nawet z Malfoyem za ścianą?
-No dobra, cofam to co powiedziałam.
Pięć minut później szły już w stronę lochów. Pierwszą w tym dniu lekcją były eliksiry. Na ich nieszczęście razem ze ślizgonami. Gdy przyszedł profesor Slughorn zajęły miejsca w jednej z pierwszych ławek. 
- Dziś uwarzycie mi w parach eliksir powodujący zanik pamięci. Ktoś powie nam coś na ten temat? Oczywiście, panna Granger.- Hermiona wyrecytowała z pamięci wszystkie właściwości tego wywaru. - Zgadza się. Pięć punktów dla Gryffindoru-powiedział klepiąc się po wielkim brzuchu.-Macie godzinę. Zaczynamy!
   Hermiona poszła do szafki z ingrediencjami po potrzebne składniki a Ginny została podgrzewając różdżką wodę w ich kociołku. Szatynka już miała wracać do stolika kiedy usłyszała:
-Blaise, w którym słoiku są sproszkowane skrzydła ważki?- Zabini najwyraźnie nie umiał odpowiedzieć na zadane pytanie bo tylko wzruszył ramionami. Hermiona spojrzała na nich kpiąco ale postanowiła się nad nimi zlitować.
-To ten niebieski słoik na najwyższej półce- powiedziała po czym machnęła różdżką i naczynie znalazło się w rękach Malfoya.
-Dzięki, Granger.-powiedział ale Hermiona dodawała już pierwsze składniki do swojego kociołka.
-Widzę, że twoje stosunki z Granger są na poziomie, który mógłbym nazwać nawet komunikatywnym.- powiedział Blaise.
-To ona wprowadziła jakieś durne zasady dla szanujących się współlokatorów- prychnął Malfoy.
- A więc to nie twoja zasługa- powiedział Zabini tnąc korzonki mandragory.
Wszystko szło dobrze dopóki po około pół godzinie Zabini nie dolał do kociołka złego składnika i eliksir nie wybuchł. On i Blaise byli cali usmaleni a po klasie rozniósł się śmiech innych uczniów.
- Zabini, ty kretynie!Co ci przyszło do głowy, żeby dodać esencję jeżowca!? Patrz jak ja wyglądam!- zawołał Malfoy chcąc strzepać sadzę ze swoich jasnych włosów.
-Minus dziesięć punktów dla Slytherinu za nieuwagę podczas dodawania składników!- powiedział profesor Slughorn.- Macie to zaraz posprzątać.
  Dwóch ślizgonów zaczęło doprowadzać miejsce wybuchu do porządku. Podczas sprzątania nie obyło się bez przezwisk i kłótni.
Pod koniec lekcji nauczyciel eliksirów przeszedł się po klasie oceniając zawartość kociołków.
-Poprawny.-powiedział wpatrując się w mętny płyn w kociołku Harry'ego i Rona.- A tu, znakomicie! Najwyższa ocena!- zawołał uradowany przy stoliku gryfonek.
Była to oczywiście głównie zasługa Hermiony.
-Świetnie wam poszło dziewczyny i dlatego chcę by na następnej lekcji panna Granger usiadła z panem Malfoyem.- Dziewczynom zszedł z twarzy uśmiech.
- Ale jak to? Panie profesorze, przecież nasz eliksir był uwarzony całkowicie poprawnie.-powiedziała Hermiona.
-I właśnie dlatego chcę żebyś pomogła panu Malfoyowi który sobie z tym nie poradził. Postanowione.
Dziewczyny w paskudnych nastrojach opuściły klasę.
Dołączyli do nich Harry i Ron.
-Miona, jak ta tleniona fretka coś ci zrobi...- zaczął Ron
-...to go powiesimy na wierzbie bijącej- dokończył Harry.
Hermiona uśmiechnęła się blado.
-Dzięki chłopcy. Najbardziej się boję, że to odbije się na moich wynikach szkolych.- powiedziała ze śmiertelną powagą.
- Cała Miona.-powiedziała Ginny tuląc do siebie przyjaciółkę.- Co teraz mamy?
-Zielarstwo.

***

Zielarstwo na szczęście mieli z krukonami. Pani Sprout zaprosiła klasę do cieplarni i oznajmiła, że na dzisiejszej lekcji będą rozsadzać smocze grusze . Były to owoce, które krztałtem przypominały trochę gruszki ale były pokryte grubą jadowitą skorupą.
- Mój tatuś mówi, że są świetnym lekarstwem na bolące zęby-powiedział Luna, która pojawiła się nagle koło nich.-Zasadził takie w ogródku. Mamy też tam...- i zaczęła wymieniać różne rośliny o nazwach, których nie znał nawet Neville. Wszyscy w duchu przysięgli sobie, że jeśli kiedyś odwiedzą Lunę za nic w świecie nie wejdą do jej ogródka.
   Po zielarstwie mieli transmutację. Niestety znowu ze Slytherinem. Profesor McGonagal, która nie zrzekła się posady nauczyciela pomimo stanowiska dyrektora szkoły kazała za pomocą skomplikowanych zaklęć zmienić swój własny wygląd. Przed przejściem do ćwiczeń praktycznych opowiedziała im o metamorfomagach. W wspomnieniach gryfonów natychmiast pojawiła się Tonks. Posmutnieli.
Potem przeszli do zmiany swojego wyglądu. Mieli rzucać zaklęcia krótkotrwałe, tak żeby pod koniec lekcji wrócić do normalnej postaci.
   Hermiona i Ginny zmieniły kolor swoich włosów na blond, Harry na rude a Ron najwyraźnie bał się lub nie potrafił rzucić zaklęcia na siebie.
Usłyszeli z daleka jak Malfoy mówi do Blaise'a.
-Jestem tak idealny, że nic nie muszę zmieniać.- ,, Co za laluś" pomyślała Hermiona.
-Panie Malfoy, Panie Weasley, dlaczego nie ćwiczycie?- zapytała zezłoszczona profesorka.-
Proszę, na środek . Jeśli nie chcecie transmutować siebie zrobicie to na partnerze.
-Cooo? Nie pozowlę by dotknął mnie jakiś tleniony idiota!
-Nie ma mowy, żeby ta pomylona łasica coś na mnie rzuciła!
- Minus pięć dla każdego z was!-krzyknęła McGonagal- Na mojej lekcji nie będziecie używać takiego słownictwa! Natychmiast proszę zrobić to co powiedziałam !
Dwóch chłopaków z niechęcią wyszło na środek sali. Profesorka wyczarowała wielkie lustro.
Oboje wycelowali w siebie różdżkami.
Zaklęcie Rona nie było bardzo mocne więc zamiast całych włosów tylko końcówki zrobiły się zielone.
-Zapłacisz mi za to Wieprzlej!- krzyknął Malfoy, którego rudy doprowadził do prawdziwej furii.
Machnął swoją różdżką i czupryna Rona zrobiła się wściekle różowa. Wściekły do granic możliwości Ron rzucił się na Dracona.
Po chwili szarpali się ze sobą na podłodze. Zaraz potem rozdzieliło ich zaklęcie profesorki.
- Oboje macie szlaban! Chcę was widzieć jutro wieczorem w swoim gabinecie! Na czwartek proszę napisać wypracowanie o metamorfomagach. Koniec lekcji.

***

Ron pojawił się dopiero pod koniec obiadu. Na głowie miał czapkę , która zakrywała całe włosy. Hermiona przypuszczała, że zaklęcie rzucone przez Malfoya jeszcze działa ale nic nie powiedziała by jeszcze bardziej nie pogrążyć przyjaciela.
- Ten bezmózgi, odrażający, tleniony arystokrata- z ust Rona wylewały się najróżniejsze obelgi pod adresem Dracona Malfoya.
- O wilku mowa- powiedziała Ginny z odrazą patrząc na drzwi Wielkiej Sali przez które wszedł właśnie ślizgon.
Włosy miał wilgotne, nie było jednak śladu zielonego koloru. Hermiona stwierdziła, że te mokre włosy w nieładzie dodają chłopakowi uroku.
Stop! Hermiona, o czym ty myślisz? To Draco Malfoy! Największy dupek jakiego znam!
Przypomniały jej się słowa Ginny.
Ale to przynajmniej przystojny dupek. Bardzo przystojny dupek.

***

Po obiedzie mieli tylko zaklęcia a Hermiona potem jeszcze numerologię.
Profesor Flitwick przeprowadził powtórzenie zaklęć omawianych we wcześniejszych latach. Podobnie zrobiła profesor Vector.
Hermiona udała się jeszcze do biblioteki. Odrobiła zadania domowe i poszła spotkać się z Ginny w jej pokoju w wierzy Gryffindoru. Usiadły na łóżku Rudej i rozmawiały o dzisiejszym dniu. Wieszały psy na Malfoyu gdy Miona spojrzała na zegarek.
-Na Merlina! Za dwie minuty mam patrol!
Ucałowała Ginny na dobranoc i pobiegła do wyjścia.
McGonagal nie przypadkowo wyznaczyła mu szlaban dopiero jutro. Dzisiaj mieli wspólny patrol.
Biegła o ile sił w nogach. Musiała dotrzeć na czas.
Hermiona Granger nigdy się nie spóźnia.
_________________________________________________________________To już czwarty rozdział. Mam nadzieję, że się podoba. Jest trochę  krótki ale mam nadzieję, że ktoś chociaż usmiechnął się na wyobrażenie Rona we wściekle różowej czuprynie. Na początku miał wyglądać kompletnie inaczej ale ta wersja jest chyba najlepsza.
Bardzo proszę o komentowanie. To one (komentarze) dają  mi pewność, że ktoś  czyta bloga. Sama często wchodzę  na bloga  żeby upewnić się czy wszystko jest w porządku i pomimo wprowadzenia paru ustawień, które  mają  nie  liczyć  moich  wejść nie wiem czy statystyki  są poprawne. Tak więc pozostaw  po sobie komentarz, nawet  anonimowy. Będę  ci bardzo  wdzięczna. 
LD.

sobota, 13 lutego 2016

Pytania do was

Chciałabym zapytać się was co w pierwszej kolejności chcielibyście przeczytać.
Zawsze mam ten sam problem. Mam za dużo pomysłów i nie mogę zdecydować się od czego zacząć.
Chcielibyście powieść fantasy czy może inny gatunek?
Narracja pierwszo czy trzecioosobowa, a może mieszana?
Piszcie proszę.
Nie wiem co mam teraz opublikować, więc  zostaw komentarz.
LD.

środa, 10 lutego 2016

Rozdział ósmy- Spotkanie w bibliotece

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział ósmy

Spotkanie w bibliotece



-Hermiono, czy mogłabyś porozmawiać z Ginny? Ostatnio dziwnie się zachowuje.-powiedział jej na ucho zatroskany Harry podczas śniadania. Gryfonka spojrzała na przyjaciółkę. Cięła parówkę na tak maleńkie części, że ta zaczęła przybierać konsystencję gęstej zupy. Patrzyła przy tym gniewnie na kawałek mięsa.
-Dobrze Harry. Chyba wiem o co chodzi, ale i tak z nią pogadam. 
Podeszła do Rudej i zagadnęła.
-Ginny, co z tobą zachowujesz się jakbyś miała kogoś zabić.
-Bo mam na to szczerą ochotę. Blaise... to znaczy Bazyl, taki chłopak z czwartego roku ciągle mnie wkurza.-powiedziała utkwiwszy wzrok w stole ślizgonów. A dokładnie w miejscu gdzie siedział Zabini.
- Ginny, dobrze wiem, że chodzi ci o Zabiniego. Co takiego zrobił?
Ginny popatrzyła najpierw na Harry'ego a potem na Hermionę.
-On nazwał mnie ,, swoją diablicą".-powiedziała łamiącym się głosem.-Ten Dupek przez duże ,,d" chce chyba rozbić mój związek z Harrym.
Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć bo od stołu nauczycieli rozległ się magicznie wzmocniony głos profesor McGonagall.
-W dzisiejszym dniu nie będzie lekcji transmutacji z powodu mojego nagłego wyjazdu służbowego. Jestem pilnie wzywana do ministerstwa. Proszę tylko byście wykorzystali dobrze ten czas. To wszystko.- dyrektorka cofnęła zaklęcie i usiadła by skończyć śniadanie.
- Transmutacja to nasza pierwsza lekcja.-powiedział zadowolony Harry.-Zarządzam obowiązkowy trening Quidditcha dla naszej trójki.
Harry, Ron i Ginny proponowali Hermionie by poszła z nimi na boisko ale dziewczyna odmówiła oznamiając, że ma jeszcze mnóstwo prac domowych.
Tak więc trójka jej przyjaciół poszła na wspólny trening a dziewczyna udała się do biblioteki. 
Było tam pusto. Wszyscy, którzy mieli odwołane lekcje poszli na błonia lub do swoich dormitoriów. Gdy wchodziła do środka usłyszała głos Filcha i pani Pince.
-Irmo, może tak skoczylibyśmy do Hogsmeade?
-No nie wiem Argusie.
-Nie daj się prosić.
Głosy ucichły gdy dwójka zniknęła za zakrętem.
Wszyscy w szkole podejrzewali ich o flirtowanie i te przypuszczenia okazały się prawdziwe.
Hermiona usiadła przy jednym ze stolików. Rozłożyła pergamin i podręczniki i zaczęła szukać książek o transmutacji.
Przeszła do regału poświęconemu temu przedmiotowi i zaczęła czytać tytuły woluminów w celu znalezienia odpowiedniej pozycji.
-Tego szukasz?- rozległ się czyiś głos tuż obok niej. Aż podskoczyła. Myślała, że jest sama w bibliotece. Obok nie stał Draco Malfoy a w ręku trzymał książkę, której szukała.
-Tak. Skąd wiedziałeś, że to moja ulubiona książka do zadań domowych z transmutacji?-spytała.
-Nie wiedziałem. Wziąłem pierwszą z brzegu. Pouczymy się razem?
- Czy ja dobrze zrozumiałam? Ty chcesz się UCZYĆ?
-Tak, nie jestem zbyt dobry z transmutacji. Miałem nadzieję, że mi pomożesz, jesteś najlepsza w klasie i...
Świat zwariował.
Draco Malfoy prosi Hermionę Granger o pomoc w zadaniu domowym. 
Hermiona pomyślała, że to jakiś dziwny sen. Ale nie zamierzała się budzić, podobał jej się ten sen.
-Pomogę ci.-powiedziała krótko.
Chłopak aż cały się rozpromienił.
Poszedł za dziewczyną do zajętego przez nią wcześniej stolika.
Usiedli.
-To z czym masz problemy ?- dziewczyna zaczęła mu dokładnie wszystko wyjaśniać. Chłopak słuchał uważnie. 
Dlaczego wcześniej nie poprosiłem jej o pomoc w nauce? Wyjaśniała wszystko o wiele lepiej od McGonagal. 



Uporali się z zadaniem w czterdzieści pięć minut. Mieli jeszcze kwadrans do końca pierwszej lekcji.
Dziewczyna wyszła z biblioteki i szła w stronę swojego dormitorium by zostawić odrobione zadanie.
Draco szybko ją dogonił.
- Dzięki za pomoc.
-Nie ma za co. I tak bardziej palisz się do nauki niż Harry i Ron. Oni chcieli tylko cały czas ode mnie przepisywać. W końcu zgadzałam się pożyczać im swoje notatki przed egzaminami.
- Naprawdę? Jesteś za dobra.
-Wcale nie jestem za dobra. Gdybym była...- dziewczyna zamyśliła się.
- Co robisz dziś wieczorem?-spytał chłopak.
-Pewnie umówię się z Ginny i razem coś wykombinujemy.
Draco parsknął śmiechem.
- Coś mi się wydaje, że dzisiejszy wieczór spędzi z Diabłem.
-Ach więc to tak.-powiedział Hermiona z tryumfującą miną- Ty wiesz o co chodzi Zabiniemu. 
-Jest moim przyjacielem. Wiem o nim wszystko.
-Za to moją przyjaciółką jest Ginny. I przekaż Diabłowi, że jeśli się od niej nie odczepi to go potraktuje upioro-gackiem. W wykonaniu Ginny jest naprawdę straszny a ja dawno nie widziałam, żeby była na kogoś tak wkurzona.
-To się właśnie Diabłowi najbardziej podoba.
- Ja wszystko powiem Ginny!
-Nie zrobisz tego!-powiedził Malfoy i zaczął łaskotać dziewczynę.
-Malfoy, ty baranie! Przestań!-krzyczała miona zwijając się ze śmiechu.
-Mówiłem już, że mój znak zodiaku to byk. I co, nie powiesz jej?
-D...dobrze ale prz..przestań.-błagała Miona.
Chłopak puścił dziewczynę ale po chwili oberwał łokciem w żebra.
-Ała!-złapał ją za łokieć i obrócił przodem do siebie.
Dziewczyna zaczęła się wyrywać.
-Zostaw ją, Malfoy!-z końca korytarza biegł ku nim rozwścieczony Ron.
Draco natychmiast puścił Mionę i wyciągnął różdżkę.
-Expelliarmus!- zawołał Ron i różdżka wyleciała Malfoyowi z ręki.
-Nie, Ron, zaczekaj!To nie tak!-chciała uspokoić przyjaciela gryfonka.
-Odsuń się Miona. Zaraz pożałuje, że w ogóle się do ciebie odezwał!
Hermiona zaczęła biec do rudego, który celował różdżką w Dracona.
-Expelliarmus!-teraz to różdżka Rona wyleciała w powietrze.
-Miona? Co ty robisz? Ten kretyn chciał cię skrzywdzić!
I rzucił się na Malfoya.
Hermiona próbowała unieszkodliwić ich ciosy zaklęciem ale poruszali się tak szybko, że jej uroki tylko odbijały się od ścian.
Podbiegła do walczących chłopaków.
-Ron!Ron!Proszę przestań!-krzyczała próbując ich odciągnąć.
Ron szykował się do kolejnego ciosu pięścią ale w tej chwili Hermionie udało się wedrzeć pomiędzy walczących.
Rudy trafił dziewczynę prosto w brzuch i gryfonka odleciała aż pod ścinę. Osunęła się na podłogę.
-Widzisz co zrobiłeś!-krzyknął Ron.
-To ty ją uderzyłeś, kretynie!- odpowiedział Draco podbiegając do leżącej dziewczyny.
Ukląkł przy niej. Była bledsza od ściany na korytarzu. Resztką sił podniosła się i zaczęła kaszleć. Z jej ust wypłynęła krew.
-Na co czekasz? Leć po pomoc!-wrzasnął do rudego blondyn.
Weasley znikł za korytarzem.
Draco podciągnął dziewczynę na swoje kolana.
Oddychała ciężko, oczy miała zamknięte.
 ____________________________________________

Oto ósmy rozdział. Jak wam się podoba kolejne spięcie Draco vs Ron.
Tym razem miało trochę gorsze skutki niż zmiana koloru włosów.
LD.