Tyle was tu było

1692

wtorek, 29 marca 2016

Rozdział dziesiąty-,,Plan"

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział dziesiąty

"Plan"


Siedział w bibliotece a oczy same mu się zamykały ze zmęczenia. Był na ostatnim roku nauki w Hogwarcie, który poprzedzał najważniejsze egzaminy- Owutemy.
Całą sobotę poświęcił na korepetycje. 
Przyszło mu pomagać grupie naprawdę okropnych pierwszoroczniaków. Jedna dziewczynka cały czas trzymała różdżkę za niewłaściwy koniec a jakiś chłopiec spał śliniąc się na biurko.
W tym roku miał wyjątkowo dużo pracy z własnymi zadaniami domowymi a do tego musiał jeszcze udzielać korepetycji.
Dręczyły go wyrzuty sumienia. 

Od bardzo dawna przyjaźnił się z Hermioną ale od dłuższego czasu zauważył, że stała się dla niego kimś bardziej wyjątkowym. 
Myślał, że jest odważny nadal darząc nienawiścią dawnych wrogów.
Ale ona jak zwykle miała rację. Odwagą było życie w zgodzie i przebaczanie nieprzyjaciołom.
Jak on mógł być tak głupi. Malfoy był znienawidzony przez wszystkich gryfonów ale gdyby się zastanowić to jego przyjaciółka była najczęstszym obiektem jego kpin i szydzeń.
Musiał koniecznie zastanowić się co robić dalej.


***

Siedziały z Ginny w dormitorium od dłuższego czasu.
Hermiona próbowała wszelakich sposobów by jakoś pocieszyć przyjaciółkę.
Dziewczyna kończyła pisać esej na jedną z lekcji gdy ktoś mocno zapukał do drzwi. 
Gdy gryfonka otworzyła je do pokoju wpadła zapłakana Ginny.
- Hermiono, nie wiem co robić.-szlochała Ruda.- Harry i ja... nie wiem, naprawdę nie wiem...
- Ale Gin, co się właściwie stało?-spytała przyjaciółki nalewając jej herbaty.
Ginny podniosła się z łóżka do pozycji siedzącej i zaczęła nerwowo skubać brzeg poszewki na poduszkę.
-No bo wiesz, mi Harry podobał się od zawsze. Kiedyś byłam nieśmiała i normalnie bałam się do niego odezwać, więc kiedy poświęcił mi więcej uwagi, tam w Komnacie Tajemnic, a potem przed śmiercią Dumbledore'a...
Ginny wypiła łyk herbaty.
- Myślałam, że go kocham. Jest wspaniałym przyjacielem. Okazał mi tyle dobrego, ale to nie jest miłość. Najgorsze jest to, że nie wiem co on tak naprawdę czuje. A co jeśli go zranię?
- Może spytasz Rona by jakoś to od niego wyciągnął?
-Nie!-uniosła się Ginny.- Wiesz jaki on jest, wyśmieje mnie. A poza tym jest moim bratem. I jest jeszcze Blaise.
-Acha! Wiedziałam, że coś między wami jest.
Ginny zarumieniła się.
-No bo wiesz. Oczywiście, jest bardzo przystojny, ale nie o to chodzi. Jest pełny życia, zabawny, nawet jeśli czasami mnie wkurza. Wydaje mi się, że jest kimś takim jak ja. A Harry, on i ja należymy do zupełnie innych światów.
Ruda położyła się z powrotem na plecach ściskając mocno poduszkę.
-Dlaczego to wszystko jest takie trudne?-westchnęła-Od czego mam zacząć?
-Ja spróbuje coś ustalić z Ronem.
-Naprawdę byś to zrobiła? Nie wiem czy to dobry pomysł...

***

Gryfonki dokładnie wszystko zaplanowały.
Ginny miała trzymać się z boku, tak by Harry mógł porozmawiać z Ronem. Hermiona miała ograniczyć wszelkie kontakty z Malfoy'em by nie wywoływać niepotrzebnych konfliktów między chłopakami.
W poniedziałek na śniadaniu szatynka odciągnęła Rona na bok.
-Ron, czy mógłbyś coś dla mnie zrobić?-spytała.
Czy mógł coś dla niej zrobić? Oczywiście! I tak miał szczęście, że ona się do niego odzywa.
-Jasne.
Hermiona upewniła się, że nikt ich nie podsłuchuje i ciągnęła dalej.
-Chodzi o Harry'ego. Dowiedz się co on tak naprawdę czuje do Ginny. Tylko bądź ostrożny, to bardzo delikatna sprawa. 

***

Ron był zagubiony. Myślał, że Hermiona nie jest nikim zainteresowana, trochę podejrzane wydawało mu się to całe zajście z Malfoy'em, ale ... czy dziewczynie podoba się Harry? Nie, oni byli tylk0 przyjaciółmi. Ale, czy on także nie był jej przyjacielem a był w niej zakochany?

***

Draco siedział na śniadaniu wpatrując się mętnie w gazetę. Odkąd zniknął Voldemort artyuły dotyczyły głównie złapanych śmierciożerców i lepszym świecie bez nich. Jeszcze niedawno miał majątek i nazwisko, teraz zostały mu tylko pieniądze i zła sława. Kiedy ojciec został zamknięty w Azkabanie razem z innymi odczuł pewnego rodzaju ulgę ale też przygnębienie.
Wiedział, że Lucjusz Malfoy zawsze dostawał to czego chciał bez najmniejszego trudu. Pozwalała mu na to jego pozycja społeczna i rodowa fortuna. Jemu też mówił, że może mieć cały świat jeśli tego zechce ale prawda była taka , że może go mieć wtedy gdy na niego zapracuje. Ostatnie dni były tego dowodem.
Ze swojego domu wyniósł jeden dobry nawyk. Zawsze walczył o to co było najlepsze i najtrudniejsze do zdobycia. Dlatego właśnie postawił przed sobą zadanie- musiał sprawić by najbardziej skrzywdzona przez niego osoba uwierzy w jego skruchę i na zawsze zakopią topór wojenny.
Zadanie okazało się trudniejsze niż myślał.

***

- Zgodził się. Powiedział , że postara się tego dowiedzieć.
Oczywiście nie powiedziałam mu , że robi to dla ciebie.-powiedziała Hermiona do Ginny na lekcji transmutacji. 
 Profesor McGonagall odchrząknęła by uciszyć klasę.
-Oddam wam teraz prace domowe. Jak zwykle to panna Granger dostała najlepszą ocenę ale ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu drugą najlepszą pracę napisał pan Malfoy. Nie wiem z jakich źródeł korzystałeś ale rób tak dalej, chłopcze.


__________________________________________
Oto kolejny rozdział mojej historii. W kolejnym zamierzam dodać trochę wątku humorystycznego bo ten pełen był wyznań i przemyśleń bohaterów. Wiem, że jest krótki, ale rozdziałem nazywam go z braku lepszego słowa. Chyba lepiej to brzmi od "NAGŁEGO PRZYPŁYWU WENY I INSPIRACJI
 DLA KRÓTKOTRWAŁEJ AKCJI".
LD.

poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział dziewiąty-,,Nie cierpię żółtego!"

Ktoś źle zaplanował nasz los. Zmieńmy to.

Rozdział dziewiąty

"Nie cierpię żółtego!"

Rozdział dedykuję każdemu kto czyta moje słowa, szczególnie tym, którzy wspierają mnie komentarzami.


Powoli otwierała oczy. Czuła się dziwnie słaba.  Zdawało jej się, że jej ciało waży kilka ton.

Uniosła delikatnie powieki i ujrzała biały sufit. 
Przechyliła oczy i zauważyła jakąś postać.
Po chwili wzrok się jej wyostrzył i zobaczyła panią Pomfrey.
Była w skrzydle szpitalnym.
Kobieta gdy zobaczyła, że jej pacjentka już się obudziła podeszła do niej.
-Wypij to słonko.-powiedziała podając Hermionie szklankę z jakimś eliksirem.
Dziewczyna wypiła płyn i poczuła, że wracają jej siły.
-Przepraszam... ile już tu jestem?
Pani Pomfrey zacmokała ustami.
-Och, tylko godzinkę skarbie. Jeśli twój stan się nie pogorszy wyjdziesz na wieczór.


***

Ginny przemierzała korytarze. Była jeszcze w stroju do Quidditcha a w ręku trzymała miotłę. Szła w stronę skrzydła szpitalnego. Bez pukania weszła do sali.
Hermiona leżała na jednym z łóżek. Była blada ale na policzki powoli wracały kolory.
Chciała do niej podejść ale drogę zagrodziła jej pani Pomfrey.
-Ona potrzebuje teraz odpoczynku.
-Ale to moja przyjaciółka! Będę cicho, chce tylko sprawdzić co jej jest!- walczyła dzielnie Ruda.
-To samo powiedział ten chłopak. A teraz proszę wyjść.
,,Chłopak? Jaki chłopak? Czyżby Ron?"
Wyszła szybko ze skrzydła szpitalnego i zobaczyła, że na jednej z ławek siedzi Malfoy. Tak się spieszyła, że nawet nie zauważyła jego obecności.
-Co ty zrobiłeś Mionie.
Draco podniósł wzrok.
-Tak się składa, że to twój kochany łasicowaty braciszek ją udeżył.
-Ron?
-Tak. Ten drań, który podobno jest jej przyjacielem.
-Gdzie on jest?
-W gabinecie dyrektorki. Ma tam siedzieć do jej powrotu.
Ginny nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
Jej brat podniósł rękę na Mionę.


***

Przez całe lekcje Ginny siedziała nachmurzona i do nikogo się nie odzywała. Harry czuł się podobnie. Jego najlepszy przyjaciel znowu wplątał się w kłopoty przez co Hermiona leżała teraz w skrzydle szpitalnym.
Ponury nastrój udzielił się jeszcze jednej osobie.
Draco Malfoy  podczas kolacji  wpatrywał się tępo w swój talerz.
-Więc co tam się stało Smoku?-spytał Blaise kiedy wchodzili do jego dormitorium przez pokój wspólny Slytherinu.
Draco westchnął i usiadł przy przyjacielu na kanapie stojącej przy jednej ze ścian.
-Zaczęło się wczoraj wieczorem. Wróciłem ze szlabanu z Wieprzlejem i zobaczyłem ją leżącą na największym posłaniu z książek jakie widziałem. Zgodnie z twoją radą by być miłym dżentelmenem chciałem zanieść ją do jej pokoju. Tylko niestety potknąłem się po drodze. Ona obudziła się i odskoczyła ode mnie jak oparzona.-Draco streścił ich póżniejszą, krótką wymianę zdań.-Gdy wstałem na czole wyskoczył mi ogromny siniak.-popatrzył znacząco na Zabiniego-Wiesz, po oparzeniu kociołkiem.
-Co to tak naprawdę było?
-Ciężki podręcznik Granger.
Zabini wybuchnął śmiechem.
-No i co się stało dalej?
-Ona przyszła do mnie żeby przeprosić, że się na mnie wydarła i za  ten siniec.
-Ale ty nie masz niczego na czole. Jest tak jak zwykle idealne.
-Bo ona potem przyniosła mi maść na siniaki. Zaczęła mi ją aplikować. Ty wiesz jakie ona ma cudowne dłonie!
-Ktoś wpadł po uszy.-zarechotał Blaise.
Draco nie przejął się komentarzem kolegi i ciągnął dalej.
-Potem okazało się, że nie mamy transmutacji. Stwierdziłem, że to świetna okazja żeby pokazać się z lepszej strony. Znalazłem ją oczywiście w bibliotece. Poprosiłem o pomoc w transmutacji.
-Pewnie sporo cię to kosztowało, Smoku. Ty nie znosisz transmutacji.
-Właśnie nie, wiesz ona jest o wiele lepszą nauczycielką od McGonagal. Jest bardziej cierpliwa.
-Zapiszesz mnie do nie na korki?
-Blaise, nie przerywaj mi!
-No dobra.
-No i potem szliśmy do siebie i zaczęliśmy rozmawiać o tobie i Rudej.
-Co? 
-Ona powiedziała żebyś lepiej jej nie wkurzał bo dostaniesz upioro-gackiem.- zachichotał na widok miny przyjaciela.-No i wtedy wparował Weasley. Rozbroił mnie i chciał pewnie rzucić jakąś klątwę ale ona mu nie pozwoliła. Rzucił się na mnie. Ona chciała nas rozdzielić i wpadła między nas akurat wtedy kiedy łasic wymierzył cios.-Draco aż dygotał ze złości.- Trafił ją prosto w brzuch. Ona straciła przytomność, on pobiegł po pomoc...
-Kiedy ją wypuszczają ze skrzydła szpitalnego?
-Chyba... Chyba dziś wieczorem.- wstał i poderwał się do drzwi.
-Leć do niej Romeo! zawołał za nim Blaise.
-Zamij się lepiej Weasleówną!- usłyszał odpowiedź ślizgona.

***

Hermiona siedziała w kanapie przed rozpalonym kominkiem. Czuła się już całkiem dobrze. Miała jeszcze tylko przed snem zażyć eliksir wzmacniający. 
Jadła powoli kanapkę. Na polecenie pani Pomfrey nie poszła na kolację więc skrzaty przyniosły jej jedzenie do pokoju.
Brzuch nadal trochę ją bolał ale pani Pomfrey i tak zdzaiłała cuda. Bardziej odczuwała ból psychiczny. Jej przyjaciel nie słuchał jej wyjaśnień. Był tak zaślepiony nienawiścią do Dracona, że nie chciał nawet jej wysłuchał. Wiedziała jednak, że przyjaciel nigdy celowo by jej nie skrzywdził i teraz na pewno tego żałował.
Drzwi do salonu otworzyły się i do pokoju wpadł Malfoy.
-Od dawna tu jesteś?
-Z jakieś pół godziny. Pani Pomfrey zakazała mi iść na kolacje więc skrzaty przyniosły mi jedzenie tutaj.
-Jak się czujesz?
Czyżbym nadal tkwiła w tym dziwnym śnie?
- Już dobrze. Trochę boli mnie brzuch, ale poza tym jest w porządku.-powiedziała Hermiona wstając i podchodząc do wyjścia na korytarz.
-A gdzie ty się wybierasz?- spytał Draco skacząc do drzwi i nie pozwalając przejść dalej.
-Po notatki do Ginny. Chyba nie myślałeś, że będę tu siedziała i nic nie robiła.- fuknęła Hermiona.-A teraz się przesuń.
-Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci się stąd ruszyć. A notatki pożyczysz ode mnie.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi.
-A to od kiedy Draco Malfoy, pogromca szlam troszczy się o jedną z nich?
-Od momentu kiedy stwierdziłem, że maść na siniaki to bardzo potrzebna rzecz.

Po chwili Hermiona siedziała już przy swoim biurku przepisując notatki Malfoya. 
Musiała przyznać, że jego charakter pisma był naprawdę niezwykły. Był lekko niedbały, każda litera zdawała się być żywa, jakby dopiero co była nakreślona.
Notatki były całkiem niezłe, choć pewnie Ginny dałaby jej lepszy materiał do nauki.
Przepisała wszystko i poszła się wykąpać.
Ciepła woda działała na nią setki razy lepiej niż eliksiry szkolnej pielęgniarki.
Przed snem wypiła jeszcze buteleczkę od pani Pomfrey.

Tym razem długo nie mogła zasnąć. Jej myśli krążyły wokół Rona i Malfoya. McGonagal pewnie wróciła już do szkoły. Czy potraktuje go bardzo surowo? 
A Malfoy?
Dzisiaj dziwnie się zachowywał.
Nie był arogancki, nawet żartował. Był sympatyczny, miły. Dziewczyna nie wiedziała co o nim myśleć. Wiedziała tylko, że taka wersja Dracona Malfoya bardzo jej odpowiadała.

***

Rano obudziło ją pukanie do drzwi.
Otworzyła. Za drzwiami stał Ron.
-Hermiono. Tak mi przykro.-powiedział i wręczył jej bukiet żółtych tulipanów, który dziewczyna dopiero teraz zauważyła. Przecież na pewno nie raz mówiła mu, że nie znosi tego koloru.
-Wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie, Ron. Już wszystko w porządku.-uspokoiła go Hermiona.
-Jest mi tak głupio...
-A co z McGonagal?-spytała dziewczyna
-Muszę udzielać korepetycji pierwszoroczniakom.
Hermiona nie mogła sobie wyobrazić jej przyjaciela jako nauczyciela.
Usłyszeli kroki z dochodzące z sąsiedniego pokoju.
-To Malfoy.-szepnęła Hermiona.-Wracaj do siebie. Nie chcę tutaj waszej kolejnej sprzeczki.

Ron szybko wyszedł z dormitorium. Zamknął drzwi w tym samym momencie , w którym Malfoy wyszedł ze swojej sypialni.
-Kto to był?
-Ginny.-zmyśliła szybko Hermiona. Wyczarowała wazon i wsadziła do niego kwiaty. Nie mogła się powstrzymać i zmieniła kolor kwiatów na fioletowy.
-To twoja najlepsza przyjaciółka nie wie, że nie lubisz tego koloru? Baby zawsze sobie mówią takie rzeczy.
- Ona...
-Nie kończ. Wiem, że to był Weasley.


_____________________________________________
Oto dziewiąty rozdział.
Dla wszystkich tych, którzy nie przepadają za rudym przyjacielem Hermiony- Te korepetycje będą dla niego prawdziwą męczarnią.
To moje pierwsze Dramione, a w czymś co się zaczyna jest wiele błędów. Może akcja jest zbyt szybka, może niektórzy bohaterowie przeszli zbyt gruntowną metamorfozę? Rozdziały są krótkie, nie pojawiają się regularnie... 
Ale nie wolno się poddawać. Ciężka praca i doświadczenie są drogą do doskonałości.
[osobiście nie mam nic do koloru żółtego :-)]
LD.